niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 7.Czasami ludzie potrzebuję drugiej szansy, ponieważ nie byli gotowi na pierwszą. Wiesz o tym?












Dzień: 17.05.2012r. Piątek.
Godzina: 15:23
Miejsce: Plac przed szkołą Miley.










-Już jestem!-krzyknęłam idąc w moją stronę Miley -widziałaś ją?-szepnęła przytulając mnie na powitanie
-jeszcze nie wychodziła ze szkoły-powiedziałam marudnym tonem-ale tak naprawdę co my jej powiemy?Nie mamy żadnej strategi.
-dziewczyno! Żyj chwilą obecną.Idź na spontana.
-dobra! Jesteś taka mądra to ty zaczynasz
-spoko, tylko jak ją będziesz widzieć to mów.
-niech ona szybko przychodzi bo palić mi się chce!-powiedziałam nerwowo bawiąc się palcami u rąk
-czy to nie ona?-lekko wskazała głową na idącą dziewczynę
-nie, dziś ma chyba na sobie szarą tunikę
-okej to czekamy dalej
-ile można?
-może uciekła?
-nie! Widziałam ją przed ostatnią lekcją.O! Selena! Stój musimy porozmawiać.-krzyknęłam do idącej dziewczyny.
       Widząc nas strasznie się zmieszała.Poszukiwała ucieczki?Chyba wiedziała o czym chcemy porozmawiać.Szybko jednak zaczęła biec.Uciekała przed siebie.Miley nie dała za wygraną i szybko ruszyła w pościg za dziewczyną.Dobra kondycja przyjaciółki przydała się, bo tuż za placem szkoły udało jej się złapać uciekinierkę.Nie myśląc długo podbiegłam do dziewczyn i stanęłam obok nich patrząc jak Miley mocno ściska szarą bluzkę Seleny by nie uciekła.
-puść-powiedziałam cicho.Reka Miley natychmiastowo puściła cienki materiał.
-przepraszam nie mam czasu!-powiedziała Selena odwracając się napięcie w drugą stronę i ruszając wolnym krokiem.
-zajmiemy ci tylko sekundę-powiedziałam łapiąc jej torebkę i przyciągając by ponownie stanęła z nami twarzą w twarz.
-co wy ode mnie chcecie?-zapytała dość oburzona
-prawdy.Nic więcej- szepnęła Miley nasuwając na oczy swoje okulary przeciwsłoneczne.
-jakiej prawdy? o co wam chodzi?
-Selena! Nie udawaj głupiej bo nią nie jesteś.Wiemy co zrobiłaś wczoraj i niewydaje się nam abyś od tak odkochała się.Też jesteśmy dziewczynami i wydaje się nam, że może masz jakiś problem i trzeba ci może pomóc.
-nie trzeba!-powiedziała oschle.
-może jednak?-zapytała łagodnie blondynka
-nie, ile razy mam powtarzać!
-tak po prostu odkochałaś się w Loganie! Przecież to niemożliwe-powiedziałam na jednym wydechy
-a jednak!
   Sposób w jaki odnosiła się do nas Selena był dość dziwny.Dziewczyna która tryskała energią, zarażała śmiechem dziś odpychała od Siebie.Oczy przepełnione nienawiścią, pogardą.Wiem, że było coś nie tak. Na słowo "Logan" jej oczy błysnęły.Ona nadal go kocha.Coś jednak nie pozwala jej z nim być.Przerażało mnie to.Co mogło przeszkodzić takiej miłości? Nie mam pojęcia, chciałabym jednak wiedzieć i w jakiś sposób pomóc, lecz zachowanie Seleny nie pozwala na to.
-jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zadzwoń, napisz przyjdź.Jesteśmy do twojej dyspozycji.-zaproponowałam
-nie dziękuje, nie skorzystam!
-jeśli jednak, to czekamy-dodała Miley do odchodzącej drobnej postury Seleny.
   Nie odpowiedziała, zniknęła w tłumie ludzi wychodzących ze szkoły a to do domów, internatów, akademików czy stancji.Już teraz nie mogliśmy nic zrobić.Rozmowa nie przebiegła tak jakbym sobie wyobrażała.Myślałam,że będziemy w stanie jej pomóc.Tylko, problemem jest to,że ona nie chce przyjąć tej pomocy.Miley stała czekając na moją reakcje.
-nic tu po nas.Nie chce naszej pomocy to nie, bez łaski.Nic więcej nie możemy zrobić-powiedziałam ruszając w kierunku naszego domu dziecka.
-szkoda mi jej.Widać,że coś ją dręczy.
-też to zauważyłaś?
-yhym- przytaknęła wręczając mi papierosa którego pożyczyła od kolegi.
-dziękuje-powiedziała odpalając fajka.-wiesz też odniosłam takie wrażenie, że coś jest nie tak.Widać, że ona nadal kocha Logana, tylko jakby zmusza się do tego co robi.
-pozostało nam czekać
-na co? na zbawienie?
-na to aż przyjdzie sama
-wątpię
-wspomnisz jeszcze moje słowa.
   Miley zabierała mi fajka i złapała z niego bucha.Zastanawiało mnie jednak słowa przyjacółki.Po co miałaby wrócić? Tu już chyba nie ma po co wracać.To już jest koniec i nie ma już nic.Ona jest wolna i moze sobie iść.Logan? My mu pomożemy z tego wybrnąć.Na nas zawsze może liczyć.Bo my kochamy Logan.Ona też cie kocha tylko ona cię rani z niewiadomych powodów.Coś jest nie tak, śmierdzi to na kilometr.



Godzina: 16:49
Miejsce: Dom dziecka, pokój Miley i Nicoli.


-kurwaaaa!-do pokoju wbiegł zdyszany Logan na wejściu krzycząc i trzaskając drzwiami.
    Miley która spała natychmiastowo się obudziła podskakując z łóżka i z zaspanymi oczami patrząc na mojego brata.Ja zaś przerywając naukę spojrzałam na rozzłoszczoną minę Logana.Nie wyglądało to zbyt dobrze.Coś się stało.Coś było nie tak.Do głowy przyszła mi tylko dzisiejsza rozmowa z Seleną.Musiał się o tym w jakiś sposób dowiedzieć.Powiedziała mu.Czyli jednak było coś na rzeczy, czuła się zagrożona.Ciekawe tylko z jakich powodów.Logan nerwowo krążył po pokoju próbując wydobyć to z siebie.
-co się stało?-zapytała cicho przerażona blondynka
-po jaki huj z nią rozmawiałyście?!Pytam się kurwa po co?!-krzyczał na cały pokój
-Logan uspokój się!-krzyknęłam tak samo jak On-siadaj na krześle i wszystko ci powiem!-powiedziałam wskazując ręką na kręcony fotel od biurka
-nigdzie nie będę siadał! Powiesz mi w końcu po jaką cholerę tam szłaś?!-nie przestawał krzyczeć.
   Ton jakim zwracał się do mnie przerażał mnie.Nigdy z jego ust w moją stronę nie usłyszałam żadnego przekleństwa ani żadnego krzyku.Jego klatka piersiowa unosiła się z zaskakująco szybkim tępię.Ręce ściśnięte mocno w pięść jakby gotowe do uderzenia.Każdy mięsień idealnie napięty jakby gotowy do walki.Przerażało mnie to.
-może kurwa dlatego, że chciałam ci pomóc do jasnej cholery!
-nie potrzebuje twojej pomocy-sykną złowieszczo
-Logan kuuuurwa do jasnej cholery! Nigdy nie wtrącałam się w twoje życie ale wczoraj widząc cię w takim stanie serce rozlatywało mi się na kilka kawałków.Nie mogłam patrzeć jak cierpisz.Chciałam pomóc.Ale ty oczywiście zamiast powiedzieć dziękuje, że się o mnie martwisz to potrafisz nakrzyczeć na mnie.-mówiłam to tak szybko, że sama do końca nie pamiętałam wypowiedzianych słów przeze mnie.
-po za tym ja też byłam z Nicolą i to był nasz wspólny pomysł-dołączył się Miley za co byłam jej wdzięczna.
-gratuluje wam rozumu bo macie go zero! kurwa klękajcie narody bo spieprzyłyście mi życie-powiedział kopiąc kręcone krzesło które poleciało na biurku strącając wspólne zdjęcie naszej trójki.
    Wyszedł szybko ponownie trzaskając drzwiami.Stałam w bezruchu patrząc na zbite szkiełko od ramki.Miley sama była w szoku widząc to co przed chwilą się wydarzyło.Nogi u krzesełka kręconego które było przywrócone do góry nogami kręciły się.To co zrobił przed chwilą Logan przeszło jego samego siebie.Takie zachowanie idealnie odzwierciedlało naszego podpitego ojca który nie miał więcej co wypić.Łzy ogarnęły moje oczy na wspomnieniami które cholernie bolały.Pierwszy widziany przeze mnie przejaw agresji Logana cholernie mnie przerażał.Błagałam się w myślach by był to pierwszy i ostatni jego raz.Miałam nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.Miałam też nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie powtórzy.Do pokoju wbiegła zaś zmartwiona krzykami opiekunka.
-co się stało?-zareagowała bardzo szybko patrząc na lekko zdemolowany pokój
-nie, nic-uśmiechnęłam się sztucznie chcąc ukryć brata przed karą.
-znowu Logan?-zapytała patrząc na nasze przerażone miny
-znowu?-zareagowałam szybko
-nic nie wiesz?-zapytała opiekunka
-a powinnam?
-w ostatnim czasie Logan pobił 3 chłopaków.Miał ci o tym sam powiedzieć.
-nic mi nie mówił-zareagowałam błyskawicznie
-jak to się stało?-zapytała Miley
-mamy szczęście,że w szkoła jaki rodzice chłopaków nie wezwali policji bo skończyłoby się to inaczej.Podkreślam.Jeszcze jeden taki wyczyn Logana i wyjeżdża do ośrodka-powiedziała zmartwionym głosem wychowawczyni chłopaka która weszła do pokoju.
-od dawna się to dzieje?-zapytałam
-pierwszy raz o jakim wiemy zdarzył się miesiąc temu.
-czyli mógł pobić więcej osób?-dopytała Miley
-nic nie jest wiadome.-odpowiedziała jedna z opiekunek.-psycholog stwierdził, że przestał kontrolować ataki agresji.
-tak samo jak ojciec-mruknęłam sama do siebie
-co?-zapytała szybko wychowawczyni Logana
-tak samo jak ojciec.On także nie potrafił się kontrolować.Myśli Pani, że to może mieć jakiś związek? To geny?
-myślę, że ma to jakieś powiązanie.Jak na razie Logan ma wizyty u psychologa.Jeśli to mu nie pomoże i zdarzy się jeszcze taki incydent ma sprawę w sądzie i wylatuje do osiemnastki do ośrodka.Nicola porozmawiaj z nim.Może ty coś wskórasz.
-oczywiście, porozmawiam.Spróbuje
-tylko nie dzisiaj.Dziś trzeba dać mu spokój niech się uspokoi.
-dobrze, porozmawiam z nim jutro.Obiecuje
-posprzątajcie to i wracacie do nauki-powiedziała opiekunka i razem w wychowawczynią Logana wyszły z pokoju.
    Opadłam na łózko zwijając nogi pod szyje.To czego przed chwilą się dowiedziałam przerażało mnie.Szybko zamknęłam drzwi od pokoju w międzyczasie odpalając ostatniego papierosa.Musiałam się jakoś uspokoić.Choć wcale nie było łatwo.W głowie krążyło mi tysiące myśli.Dlaczego? Jak to się stało? Przecież On nigdy nie był agresywny.Jak do tego mogło dość? Czy to geny? Czy da się to jakoś opanować i wyleczyć? Oby, błagam oby dało się z tym coś zrobić.Nie chce mieć takiego brata.
-Nicola!-krzyknęła blondynka-a co jeśli Logan pobił Selene i zerwała z nim dlatego bo się go boi?!
-nieee nie! Logan by tego nie zrobił
-tobie też by nigdy tego nie zrobił a jednak.To co się wydarzyło przed chwilą jest przecież straszne!
-ale nie miała żadnych siniaków.
-mogła je zakryć!
-błagam żeby to nie było prawdą bo się zabije.Jejku jeszcze telefon mi musi dzwonić w takiej chwili-powiedziałam słysząc dźwięk telefonu leżącego na półce nocnej który natychmiastowo wzięłam i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
*hej Nicola!-w słuchawce usłyszałam radosny głos Louisa
*hej Louis! Coś się stało?
*chciałem z Tobą trochę pogadać na kilka tematów
*teraz?
*tak teraz jak najszybciej!
*ok to gdzie się spotkamy i za ile?
*teraz w domu dziecka-na słowa które usłyszałam zaczęłam dusić się kaszlem, szybko podbiegłam do okna i zobaczyłam stojący samochód a w nim Lou.-Nicola właśnie o tym musimy porozmawiać.
*ok, chyba czas na wyjaśnienia.Zapraszam pokój 414.
*dziękuje za chwilę będę
*czekam-powiedziałam dość niepewnie po chwili się rozłączając
-Kuuurwa!-wydarłam się na cały pokój
-co jest? kto to był?-zapytała szybko Miley
-No Louis.Za chwile tu będzie.Wie o wszystkim ciekawa tylko jestem skąd-powiedziałam podnosząc krzesło i po woli zbierając szkło z podłogi.
-Nicooola! Może czas żeby w końcu dowiedzieli się prawdy.Jesteśmy normalnymi ludźmi, mieszkamy tylko gdzieś indziej.
-błagam chociaż ty mi teraz mnie praw kazań!
-będę bo ja i Josh mieliśmy racje.Od razu powinni o tym wiedzieć a nie wpakowałaś w to mnie jak i Josha.Po za tym teraz mogą się obrazić po czym wcale się nie zdziwię.
-pogadamy później, dobraaa?
-życzę miłego wyjaśniania Tomilsonowi.Podkreśl że ja nie mam z tym nic wspólnego.
-oczywiście mądralo a teraz sprzątaj bo zaraz tu będzie!
-już jestem-wszedł bez pukania Louis do pokoju uśmiechając się od ucha do ucha.Miałam nadzieje,że nie będzie bardzo zły na mnie.Proszę Louis wyjaśnię ci to wszystko!!!


_____________________________________________________
Hej! wybaczcie, że tak długo kazałam czekać na rozdział ale ostatnio mam tyle nauki i innych spraw, że po prostu nie wyrabiam.Wiem, że jest krótki ale żeby napisać dłuższy musiałabym zrezygnować z korków z matmy co jest niemożliwe! wybaczcie bo czeka mnie jeszcze jeden sprawdzian z matmy.
Do końca roku rozdziały będą pojawiać się rzadko ponieważ czeka mnie poprawa ocen w szkole, nadrobienie praktyk i wyprowadzka z internatu.Ale gdy rok szkolny się skończy postaram się to wszystko jakoś wam wynagrodzić.W wakacje będę sidzieć  w domu i się nudzić wiec będe pisać :)
Dziękuje, że wytrzymujecie jakoś ze mną :)
za wytrwałość w czekaniu :)
za przemilcznie wszelkich błędów i niedociagnięć :)
Dziękuję z całego serca za komentarzę, wyświetlenia,ankietę, pytania i wiele innych :) jesteście niesamowici! :*
a teraz jak myślicie Louis będzie zły czy nie? Od kogo Niall dowie się o tym wszystkim? Czy może już wie?
Odpowiedz proszę w komentarzach :) zachęcam i zapraszam na kolejny rozdział który nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Pappa kocham was :)