czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 9.Zawsze masz szansę, by zacząć wszystko jeszcze raz, by na nowo obudzić w sobie wiarę.

Dzień: 19.05.2012r. Niedziela.

Godzina 13:02

Miejsce: Dom dziecka, pokój Miley i Nicoli.

  

    Od samego piątku nie raz próbowałam się do niego dodzwonić.Na nic.Nie raz pisałam.Nie dostałam odpowiedzi.Długo żyłam ze złudną nadzieją, że się odezwie.Na nic.Teraz dopiero zrozumiałam,że nie jest mi obojętny.Zależało mi choć na zwykłym kontakcie z nim, choć moja wyobraźnia chciała nas przed ołtarzem.Pomarzyć zawsze sobie można.Tego nikt nam nie zabroni.Ja jednak czułam wielki żal w środku.Miley chyba nie chciała poruszać tego tematu i prawić mi morałów bo widziała,że nie tryskam energią.
    Blondynka od samego rana leżała w łóżku nadal jeszcze w piżamie i próbując uruchomić swojego laptopa którego się nie dało (chciałabym zwrócić uwagę,że jej rano trwa dopiero od godziny 12, bo wtedy dopiero się obudziła). Ja nie myśląc długo rzuciłam telefon na łóżko.Z szafki wyciągnęłam czystą bieliznę,ubrania i ruszyłam do łazienki.Już po niecałych pięciu minutach czułam ciepłe spływające kropelki wody po moich plecach.Dokładnie umyłam całe ciało i włosy.Po starannym wytarciu ciała nałożyłam na siebie bieliznę i turban na głowę.Kolejnie starannie nałożyłam na siebie makijaż.Trochę mi to zajęło.Następnie wysuszyłam włosy, umyłam zęby i ubrałam się.Dzień był bardzo słoneczny więc postawiłam na skórzaną rozkloszowaną spódnicę i białą bokserkę.Po wyjściu z łazienki zobaczyłam, że obok Miley siedzi Logan.
-wczoraj nie mieliśmy jak pogadać siostra-zwrócił się do mnie.
-właśnie zdziwiłam się w piątek jak Miley powiedziała mi, że siedzi z Tobą.Jakie jest w końcu rozwiązanie tej sprawy?
-chciałem Cię przeprosić.Poniosło mnie.Bo widzisz zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, żeby na Nią nikogo nie nasyłał bo to i tak niczego nie zmieni.Z początku nie wiedziałem o co jej chodzi.Opowiedziała mi całą historię.Miałem do was wielki żal.Liczyłem,że pomiędzy nami jakoś się jeszcze ułoży.Teraz to już chyba nawet nadzieje straciłem.
-powiedzmy, że wybaczam.Każdemu się zdarza.Ale kurde Logan! Wiem,o tym, że to nie jest Twój pierwszy raz.Miałeś mi o wszystkim powiedzieć, a w jaki sposób się o tym dowiedziałam? Masz mi coś może do powiedzenia?
-przepraszam-powiedział cicho
-to miłe z Twojej strony ale liczyłam bardziej na wyjaśnienia.Pobiłeś trzech chłopaków!
-zasłużyli.
-ciekawa jestem w jaki sposób.Hmm?
-Jeden próbował mnie zniszczyć, drugi przystawiał się do Seleny, trzeci gnębił mojego kolegę z klasy.
-nie można było załatwić tego jakoś bez bójki?
-sami się o to prosili.
-wiesz,że jeszcze jeden taki wybryk..
-tak,tak wiem.Wyjeżdżam do MOW-u -przerwał mi.
-chcesz tego?
-oczywiście, że nie!
-to dlaczego do tego dążysz?
-wcale,że nie.
-mi się jednak wydaję,że tak.
-to się nie powtórzy, obiecuje.
-Logan nie mi obiecaj tylko samemu sobie.Nie chce, żebyś tam wyjeżdżał i pakował się w kłopoty jest Ci to nie potrzebne, dobrze o tym wiesz.Martwię się o Ciebie.I chce Ci jakoś pomóc.Przeraziło mnie to co wydarzyło się wtedy.
-przepraszam- podszedł do mnie i mocno mnie przytulił-to nigdy więcej się nie wydarzy.Na pewno.-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-wierzę Ci.Myślę,że Twoja historia się tak nie skończy.Selena ma jakiś problem.Tak mi się wydaje.Nie jestem jasnowidzem,ale mam takie przeczucie.
-co chcesz zrobić?
-pogadam jeszcze z Nią.
-to chyba nie ma sensu.
-na pewno nic nie zaszkodzi.
-lepiej powiedz mi jak z tym blondynem?-specyficznie się uśmiechną.Chciał chyba szybko zmienić temat.
-ma na imię Niall.-zwróciłam grzecznie mu uwagę.
-więc jak z Nim? Ops... przepraszam. Jak z Niallem- śmiał się więc zrobił to specjalnie
-nijak.Nie odzywa się.
-podoba Ci się?-nie przestawał swojej gierki
-tego się chyba nie da ukryć.Wiesz wydaje się dobrym człowiekiem, jest strasznie przyjacielski.Chciałam bym go bliżej poznać.Ale cóż, zawsze muszę coś spieprzyć.A Ty Miley też jakieś kłopoty miłosne? Nic się nie odzywasz.-zauważyłam
-skąd wiedziałaś.-zakpiła
-co się stało?-zapytał się Logan
-zrobił mi wyrzut, że w piątek na tym całym spotkaniu podrywałam Harrego.Twierdzi, że jest sławny i lecę na niego.Jak mam mu to wytłumaczyć?
-trójkącik pechowych miłosnych zwierzeń-zaśmiał się Logan na co każdemu z nas wkradł się mały uśmieszek na twarzy.
-kurde ja już się w tym wszystkim pogubiłam-powiedziałam ciężko wzdychając
-nie tylko Ty-dodała przyjaciółka
-na Twoim miejscu bym.Hmm.. po prostu powiedział, że ta kłótnia nie ma sensu bo skoro wbił to sobie w banie to, co byś nie powiedziała nie wybijesz mu tego .Następnym razem nie bierz go ze sobą do chłopaków i tyle.
-następnym razem mnie nawet tam nie puści.Chyba tak zrobię a jeżeli to nie pomoże, przestanę się odzywać i może zrozumie swój błąd.
-to chyba dobry pomysł- uśmiechnęłam się dodając przyjaciółce otuchy.-no dobra.A jakaś rada dla mnie?
-wiesz gdzie mieszka.To przejdź się do niego.Nic Ci nie zaszkodzi.A jeśli nie będzie chciał nawet z Tobą rozmawiać to chyba czas odpuścić.
-nie lepiej zadzwonić?-zapytał Logan
-myślisz, że nie próbowałam? Na nic-odpowiedziałam
-skoro tak, to popieram Miley.
-chyba nie mam innego wyjścia.Ktoś pali?-zapytałam wstając z łóżka.-to sama zapale-odpowiedziałam słysząc jedynie ciszę.
   Z torebki wyjęłam papierosa i ruszyłam do łazienki.Uchyliłam okno i odpaliłam fajka.Myśli nie dawały mi spokoju.Czy to na pewno nie byłby zły pomysł?Nie wziął by mnie za wariatkę?Jest jednak główne pytanie, czy w ogóle wpuściłby mnie do domu? O to jest pytanie dnia.Spróbować zawsze warto.Boże nie wierzę, w to co robię!Angażuje się sama.Chyba nie potrzebnie narobiłam sobie nadziei.Przestań! to jeszcze nie koniec tej historii! Idiotko zawalcz o "happy end"myślę, że czasami warto.Przecież jesteś zawzięta.Ale czy w tych sprawach też jestem zawzięta? Przepraszam, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Przecież Ty nigdy nic nie wiesz!
   Czy tylko ja tak mam, że jeśli poznaje jakiegoś chłopaka i podoba mi się, snuje sobie piękna historię w której kończymy na pięknej miłość? Mam zbyt bujną wyobraźnie.Nie jedna osoba mi to powiedziała i chyba czas to w końcu przyznać.Przyznaje mam zbyt bujną wyobraźnie!Pasuje wam? Dlaczego nie powiem tego na głos? Nie teraz, wyjdzie, że gadam sama do Siebie. I tak nie jedna osoba mam mnie za stukniętą.Hmm .. może i racja.Ale wracając do mojej sprawy.Nie, nie kupuje jeszcze welonu.Chyba, że jako druhenki do ślubu Miley.Wraz mówię nie na temat.Tak dobrze to też czas przyznać.PODOBA MI SIĘ I TO CHOLERNIE.Tak,tak Niall.A kto by inny? Jest nie wiarygodnie przystojny.Gdy na początku patrzyliśmy z Miley ich zdjęcia bardziej względny był Zayn ale gdy zobaczyłam Nialla pierwszy raz od razu coś mną tknęło.Teraz gdy poznaje Jego charakter pociąga mnie coraz bardziej.Nie mogę się pohamować.Co robić? I dlaczego moje myśli ciągle zaprząta właśnie ON? Pomocy!


Miejsce:Ulica na której znajduje się dom Nialla Horana.

Godzina: 16.54



-to tutaj-powiedziałam sama do siebie.
      Właśnie stałam niedaleko posesji Nialla.Przyszłam tu.Aż sama w to nie wierzę.Zastanawiam się tylko czy nie zawrócić.Gdy pisałam do Louisa o moim pomyśle, stwierdził,że jestem świetna, że się nie poddaje.Miley też twierdzi, że robię dobrze, zresztą tak samo jak Logan.A co ja o tym myślę? Mam cichą nadzieje,że uda mi się to jakoś wyjaśnić.Wszystko w środku wywracało mi się do góry nogami.Ręce trzęsły się jak jakaś galareta.Jeju, dziewczyno co się z Tobą dzieje.Sama już chyba siebie nie poznaję.Iść czy nie Iść, oto jest pytanie! Wszystko Mówi idź! No to idę, chyba nie będę pół godziny jak głupia stała na tym chodniku i patrzyła się jak głupia na przejeżdżające samochody.Wdech i wydech.Stoję już pod tymi drzwiami.Delikatnie zapukałam do drzwi a następnie zadzwoniła dzwonkiem.Cisza.Próbuje dalej.Pewnie nie chce mi otworzyć.Ale skąd może wiedzieć,że to ja?Może podszedł cichutko do drzwi i wyjrzał przez wizjer? Tak na pewno się spodziewał mnie! Jestem taka genialna.Dzwoniłam kilkanaście razy.Na nic.Cisza jak makiem zasiał.Usiadłam na schodkach.I co dalej? Nie przemyślałam co zrobię gdy Go nie będzie.Jestem bezsilna.Los to już chyba robi mi na złość.Wszystko nie układa się po mojej myśli.Oczywiście wyjęłam telefon i napisałam do Miley. "Nie ma Go.I co teraz? skończyły mi się opcje."Oczywiście z nerwów musiałam zapalić.Wyciągnęłam kolejnego papierosa z paczki i odpaliłam go.Po złapaniu kilku buchów usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. "Poczekaj trochę.Jeśli nie wróci to wracaj do bidula.Spróbujesz jutro.Albo napisz do Louisa" odpisałam szybko "nie chce go dręczyć.Poczekam chwile i zobaczymy.Jak coś to się odezwę. Dziękuje :* "kolejne buchy i zgasiłam peta.No i niby ile mam tu czekać.Minuty są jak wieki, lata.W dodatku siedzę jak głupia na tych schodach w spódnicy.Jak się cieszę, że wzięłam czarną skórę bo tak trochę się chłodno zrobiło.Jeszcze pięć minut i idę, to przecież nie ma sensu.Czekać tak mogę nawet do jutra.
    Przełomowe wydarzenia.Na podjazd wjechał samochód.Jejku to chyba był On!Zaraz chyba zemdleje.Moje serce zaczęło bić sto razy szybciej.A może dwieście razy szybciej? Nie no dwieście pięćdziesiąt tylko.Oczywiście ze strachu.Zaparkował.O rany zaraz wysiądzie.No i wysiada.W ręku trzymał reklamówkę chyba z zakupami a w drugiej skórzaną kurtkę.Dżinsowe rurki,czarne trampki,biała podkoszulka z napisami.Ma chłopak gust, co tu dużo mówić.Tym razem włosy w porządnym nieładzie.Ale też sprawiały,że wyglądał słodko.Szybko wstałam na równe nogi.Chyba dopiero mnie dostrzegł.Nie cieszył się z mojego widoku, był zaskoczony.Przynajmniej tak mi się wydaje.
-cześć-przywitał się.
-no hej.Przepraszam,że tak Cię nachodzę ale chciałam z Tobą pogadać, oczywiście o ile mnie wpuścisz.-Mówiłam gdy On otwierał drzwi kluczykiem
-mamy o czym gadać?-zapytał dość oschle obracając się na chwilę w moją stronę
-wydaję mi się ,że tak.Chce Ci tylko wytłumaczyć kilka spraw.Później dam Ci spokój.
-jak chcesz.Wchodz- zaprosił gestem ręki.-nie mam w sumie nic do stracenia.
           Zdjął buty a kurtkę powiesił na wieszak.Ja zaś zdjęłam balerinki z nóg i powędrowałam do salonu.Blondyn wszedł do kuchni.Na blacie rzucił torbę z zakupami i nalał wody do elektrycznego czajnika.
-masz może ochotę na kawę? Bo ja mam. Siadaj na kanapie.Rozgość się.-posłusznie wykonałam Jego polecenie.Usiadłam.-Więc kawa?
-chętnie-powiedziałam cicho
-może być rozpuszczalna? Tylko taką posiadam.
-taka najlepsza-lekko się uśmiechnęłam.
   Chłopak szybko wrócił do kuchni.Dokładnie widziałam to co robi.Wyjął dwie szklanki i nasypał do nich kawy.Z siatki z zakupami wyją mleczka do kawy i jakieś ciastka.Ciastka wyją na talerzyk i przyniósł do salonu stawiając na stoliku.Ponownie wrócił do kuchni i zalał kawę.Wziął jeszcze dwie małe łyżeczki i przyniósł razem z kawą.
-aa jeszcze cukier-powiedział cicho i wykonał czynność.W końcu usiadł na kanapie.Umrę zaraz ze strachu.-więc o czym chcesz porozmawiać?-zapytał spokojnie patrząc na mnie.Właśnie wlewał sobie mleczko do kawy.
-wiesz o czym.Nie ukrywaj.-powiedziałam dość spokojnie
-incydent z piątku?-zapytał nad wyraz spokojnie słodząc sobie kawę.Był strasznie spokojny co doprowadzało mnie do szaleństwa.
-tak właśnie o tym chciałam porozmawiać.Wiesz to nie tak miało wyglądać..
-nie musisz mi się tłumaczyć-przerwał mi upijając łyk tej cholernej kawy
-nie pomyślałeś, że może chce?
-dzieżka sytuacja-westchną
-to nie tak miało wyglądać.
-a jak? Kurdę nie miałem ochoty tamtego wieczoru nigdzie wychodzić.Poszedłem tam tylko i wyłącznie ze względu na Ciebie bo polubiłem Ciebie i to bardzo.I czego się dowiedziałem?-był cały czas bardzo spokojny.
-że jestem z domu dziecka-powiedziałam cicho
-ale nie chodzi mi o to.Bardziej chodziło mi o to, że wszyscy wiedzieli tylko nie ja!
-tego dnia zadzwonił do mnie Louis, że o wszystkim wie.Usłyszał rozmowę moją i Josha.Przyjechał do bidula.Powiedział mi,że wszyscy oprócz Ciebie o wszystkim wiedzą.Powiedział także, że Ty jedyny o tym nie wiesz i, że razem postanowili, że powinieneś dowiedzieć się tego ode mnie.Zgodziłam się z tym.Wykorzystując moment chciałam ich wszystkich przeprosić za to całe zamieszanie.Nie wiedziałem, że stoisz z tyłu.
-aha.Czyli gdybym tam nie stał nadal o niczym bym nie wiedział?
-chodzi o to, że bałam się cholernie Twojej reakcji.Jak reszty.Nie raz chciałam wam to powiedzieć, uwierz mi.Gdy Oni już wiedzieli, postanowiłam, że jak najszybciej i Ty musisz się o tym dowiedzieć.
-dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane?
-to wszystko tylko i wyłącznie moja wina
-nie zaprzeczę.Ale po co to ukrywałaś?
-wiesz.Nie każdy chce się ze mną kolegować.Nie raz byłam olewana bo nie mam normalnej rodziny.Dzieci raz nie chciały się ze mną bawić.Raz pisałam na poważnie z chłopakiem, gdy napisałam mu całą prawdę nie odpisał mi i urwał ze mną kontakt.To trudne.Nie wiedziałam jacy jesteście więc na początku powiedziałam o normalnej rodzinie.Później zaczęłam brnąć w to kłamstwo i nie wiedziałam co mam zrobić.Możę to dobrze,że tak się stało, bo nie wiem jak by to się dalej potoczyło.
-ale my tacy nie jesteśmy!
-teraz to wiem, ale wtedy nie wiedziałam.
-jesteś jak każdy z nas.Przecież to nie Twoja wina.
-jesteś w stanie mi przebaczyć?
-dlaczego pomiędzy nami wszystko się ciągle komplikuje? Nie mam pojęcia.Ale chyba trochę Cię rozumiem.I kurde cieszy mnie to, że nie zostawiłaś tak tego i zawalczyłaś o tą naszą znajomość.-uśmiechną się lekko co dodało mi otuchy
-nie odbierałeś telefonów.
-to nie była rozmowa na telefon-uśmiech nagle zniknął z Jego twarzy.
-dlatego przyszłam.
-bardzo dobrze zrobiłaś.Myślę,że mogę dać tej znajomości jeszcze szansę ale myślę,że dobra rozmowa nam nie zaszkodzi.
-jejku, nawet nie masz pojęcia jak jestem Ci wdzięczna.
-już dobrze. A teraz no chodź tu-powiedział wyciągając ręce.Szybko podeszłam do Niego i przytuliłam go.Po chwili puścił mnie.-Nie wiem czy powinienem tak łatwo Ci to odpuścić, ale przyznam,że nie lubię się z Tobą kłócić.-zaśmiał się-To co wtedy powiedziałaś to prawda?-zapytał po chwili.
-o co chodzi?-zapytał nie wiedząc o co Mu teraz chodzi
-chodzi mi o to, wtedy w piątek jak wybiegłaś po mnie.
-że podobasz się mi, o to chodzi tak?
-tak -powiedział stanowczo.
-tak, chce Cię bliżej poznać-serce mało mi nie wyskoczył.Nie sądziłam,że o to zapyta.Dlaczego o to zapytał?
-cieszy mnie to -uśmiechną się dość nieśmiale- więc opowiedz mi swoją historię w końcu ja też chce Cię bliżej poznać.
-chodzi Ci pewnie jak znalazłam się w domu dziecka?
-nie tylko.
-wiec jestem ja i Logan.Jesteśmy bliźniętami.Nasza mama przy porodzie zmarła.Miała do wyboru albo nas albo Siebie.Widać chyba kogo wybrała.Wychowywali nasi dziadkowie i nasz ojciec który był alkoholikiem.Gdy nasi dziadkowie umarli On był bardziej zajęty piciem niż zajmowaniem się nami.Siedzieliśmy sami w domu,nie mieliśmy co jeść.Sąsiedzi nas dokarmiali-uważnie mnie słuchał.-Pojawiła się pomoc społeczna.Obiecywał im poprawę co oczywiście było nie możliwe.Zabrali nas tam.Początki były trudne.Byliśmy nowym obiektem zainteresowań.Później jakoś wszyscy się do nas przyzywczaili.Po roku pojawiła się Miley.Od razu się dogadałyśmy.Po jakimś roku wzięłyśmy sobie razem pokój i tak jest do teraz.
-ciężka historia-westchną
-to było kiedyś, teraz już jest dobrze -uśmiechnęłam się
-a ojciec?odzywał się do was?
-od tamtej pory go nie widziałam
-przykro mi.
-mi nie.Nie chce go znać, choć brakuje mi go.-postanowiłam wziąć się za tą kawę.Wlałam mleczko i posłodziłam.Była dobra.-jest coś co powinieneś jeszcze wiedzieć.-przecież już niczego nie ukrywam.
-straszne?-zapytał śmiejąc się
-trochę-także się zaśmiałam
-więc?
-yyy.no palę.Chyba powinieneś o tym wiedzieć.
-no i po co się trujesz?
-to takie trochę trudniejsze ode mnie.
-mam misję.Będę musiał Cię tego oduczyć.-słodko się uśmiechną.-nie popieram tego.
-ciekawa jestem czy Ci się uda!
-na pewno. Mi się zawsze wszystko udaje-powiedział skromnie
-to zobaczymy.Może spełnisz te misje od razu do Zayna
-całkiem dobry pomysł.Jest coś co jeszcze powinienem wiedzieć?
-chyba już nie.Jestem czysta.
-hahahha no to ja chyba też jestem jak to powiedziałaś czysty.-zaśmiał się dość głośno.
-już się nie śmiej ze mnie.!
-okej, okej.Bierz ciastka chyba dobre.Przecież lubisz ciasta-powiedział biorąc jedno ciastko do buzi
-pamiętałeś.A żebyś widział,że się poczęstuje-powiedziałam biorąc z talerzyka-takie w miarę są.-powiedziałam po ugryzieniu kęsa.
-lepszych w sklepie nie było, uwierz.
-a w ogóle zapomniałam zapytać czy moje ciasto było dobre?
-zjadłem tylko kawałek bo resztę owalili chłopaki, twierdząc, że włożyli w to swój wysiłek.Pyszne.Tak serio-mówił śmiejąc się chyba na wspomnienia.
-powiedzmy, że wierzę.Wybacz telefon-powiedziałam biorąc z torebki dzwoniący sprzęt.
*halo?-powiedziałam do słuchawki
*i jak?-zapytała Miley-  skoro nie przychodzisz twierdzę, że się znalazł
*nie mogę teraz gadać, pogadamy w bidulu.
*czyli jest.A o której wrócisz?
*nie wiem jeszcze
*wszystko ok?
*ależ tak.Sorki naprawdę nie mogę gadać, pogadamy wieczorem, obiecuje.pa-i się rozłączyłam.Będzie mnie czekał za to totalny opieprz.
-to tylko Miley, martwi się o mnie-wytłumaczyłam towarzyszowi
-rozumiem-uśmiechną się.Cudowny miał uśmiech.
-Kurdę już prawię osiemnasta-zauważyłam z powrotem wkładając telefon do torebki.
-musisz się już zbierać?-zapytał zatroskany
-jeszcze nie ale niedługo tak.
-odprowadzę Cię
-to miłe z Twojej strony, ale nie musisz
-nie pomyślałaś, że może chce?
-dzięki- uśmiechnęłam się
-nie masz za co.
-możemy już iść w sumie bo muszę wstąpić po papierosy do kiosku-nieznacznie się uśmiechnęłam
-chciałem pojechać samochodem.Ale do kiosku możemy gdzieś wstąpić.
-mam pomysł może chcesz zobaczyć jak mieszkam?-zaproponowałam.
-mam czuć się zaproszony?-lekko się wyszczerzył
-yhym..Tak właśnie masz się czuć, więc jak?
-okej.Chętnie.Jeśli nie sprawia Ci to kłopotu.
-przestań, czysta przyjemność.
-więc ruszamy.
   Oboje wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w kierunku korytarza.Niall nałożył trampki i chwycił skórę.Ja nasunąłem tylko na nogi balerinki.Szybko wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w kierunku samochodu a następnie drogi.Czy właśnie o to mi chodziło? W końcu coś mi się udało.Czy jestem z siebie zadowolona?Oczywiście, że tak.Tego właśnie chciałam.W końcu nie męczą mnie wyrzuty sumienia.Od razu czuje się swobodniej.Teraz nie mogę niczego spieprzyć.Chyba mam nauczkę na całe życie, że nie warto kłamać.Człowiek przecież uczy się na błędach.Niezły kopniak w dupę.Należało mi się.
   Jechaliśmy w ciszy.Niall uruchomił radio w samochodzie i cicho nucił.Ja siedziałam patrząc przez szybę.Masa przechodzących ludzi.Wiele sklepów, domów,barów. Nie jestem chyba dobra w opisywaniu.Z resztą, Londyn jak Londyn.Nic wielkiego.
-który dokładnie kiosk?-usłyszałam w końcu
-może być przy Big Benie.Mamy po drodze.
-oczywiście.W sumie to tu staniemy, będzie najlepiej-powiedział, po czym skręcił na jakiś parking.Zgasił samochód i wysiadł nakładając kurtkę.-prowadz- wskazał gestem ręki.
-się robi szefie.
-a musisz kupować to świństwo? nie możesz tego rzucić?-zapytał ze skwaszoną miną
-oj.. nie raz próbowałam.To nie jest takie łatwe jak Ci się wydaje
-spróbuj jeszcze raz.
-postaram się -uśmiechnęłam się-to już nie daleko-powiedziałam przerywając chwile ciszy
-pewnie to ten kiosk?-machną delikatnie głową
-nie, ten obok.W tamtym mi nie sprzedają.
-upominają się o dowód?
-tak, właśnie.I dlatego tam nie chodzę.
-ok-lekko się uśmiechną
-dzień dobry-zwróciłam się do pani za okienkiem- poproszę złote Bensony
-dzień dobry, oczywiście a mogę poprosić dokument potwierdzający tożsamość?-kurde. Inna baba siedzi.Niech to szlak jasny trafi.Ciekawe co ja będę palić.
-to podziękuje-odpowiedziałam grzecznie i odeszłam od okienka-idziemy, nie chce mi sprzedać.-Niall szybko podszedł do okienka.
-złote Bensony poproszę raz.
-a pan dowód ma?-boże co za stare babsko.
-oczywiście- wyją portfel i pokazał odpowiedni dokument
-mam wrażenie, że Pan kupuje tamtej niepełnoletniej pani te papierosy.
-ja chce kupić u pani papierosy.Nie powinno to panią interesować po co.Jestem pełnoletni i mogę wszystko.Jeżeli pani mi nie sprzeda pójdę gdzie indziej, żaden problem.
-Bensony proszę-podała mu papierosy a ten w zamian wyciągną banknot i odebrał resztę
-dziękuje, do widzenia.
-co będziesz palił?-zaśmiałam się
-hahaha nie.Co za babsko.Zagiąłem ją.
-to było świetne, muszę przyznać- zaczęłam się śmiać
-trzymaj te papierosy no bo ja przecież palić ich nie będę.-podał mi małą paczkę
-poczekaj oddam Ci tylko pieniadzę- powiedziałam chowając paczkę do torebki a wyciągając portfel.
-nie musisz-uśmiechną się
-nawet mnie nie denerwuj-mówiłam gdy kierowaliśmy się do auta
-ok-powiedział biorąc pieniądze i chowając je do kieszeni.
   Już po chwili ruszyliśmy ponownie w kierunku domu dziecka.Musiałam trochę kierować Nialla bo nie wiedział gdzie się znajduje.Raz nawet skręcił tam gdzie nie trzeba.Po prostu zrobił mi na złość i nie posłuchał mnie.W dodatku puścił kierownicę a samochód zaczął zjeżdżać na drugi pas.Gdy zaczęłam piszczeć chwycił kierownicę i sprowadził ciężki sprzęt na właściwy tor.To było nie rozsądne ale przyznam trochę zabawne.Jego mina gdy zaczęłam piszczeć była bezcenna.Szkoda, że aparat w moim telefonie do niczego się nie nadaje, ale przecież i tak bym nie zdążyła.Doszłam do wniosku, że ryzykowałam bo nie wiedziałam jaka opiekunka miała dziś dyżur i czy wpuści Nialla.W sumie było dopiero po osiemnastej.
-a tak w ogóle wpuszczą mnie?-czytał w moich myślach?
-miejmy nadzieje, że tak-zaśmiałam się
-najwyżej wejdę oknem-wzruszył ramionami
-tu skreć- wskazałam na prawo.-To jest właśnie ten budynek.
-które piętro
-te na samej górze
-boże, będę potrzebował bardzooo wysokiej drabiny by tam wejść.
-spokojnie damy radę.-powiedziałam jedno nogą na ziemi jedną w samochodzie- tędy proszę -wskazałam na główne wejście.
    Całym moim szczęściem obok mnie przeszła Paula.Jedna z dziewczyn która pochowałaby mnie żywcem.Za co? Za dobry kontakt z chłopakami z bidula.Ale czy ja zabiegam o ich względy? Nie.W sumie przez ostatni czas gadam tylko z Loganem i Paulem.To one ostatnimi czasami chodzą do płci męskiej naszego bidula.Ale i tak ukatrupiłaby mnie jakby tylko mogła.Wraz ze swoimi dwiema przyjaciółkami.Ja jakoś nigdy nie sprawiałam jej jakiś kłopotów.Przynajmniej tak mi się wydaje.Nie, jestem tego pewna.W sumie dużo zła jest też o to, że kiedyś jej brat latał do mnie a do Miley chłopak który jej się podobał.Ale czy ja im kazałam? No właśnie, nie.Ale tej dziewczyny nie da się chyba zrozumieć.Przynajmniej ja nie potrafię jej zrozumieć.I nie próbuje nawet, bo to nie ma najmniejszego sensu.Oczekiwała chyba, że Niall obejrzy się za nią bo wypiela cycki do przodu i kręciła tyłkiem.Nic jej to nie dało.
  Po niedługiej chwili znajdowaliśmy się na górze w pokoju wychowawców.Schody które przemierzam codziennie po kilka razy zostały przeklęte przez Nialla.Podziwiał mnie, że wytrzymuje jakoś.A mam inne wyjście? Windy nam na pewno nie zamotują.
-dzień dobry.Czy kolega może na trochę do mnie przyjść?
-witaj Nicola.A na pewno kolega?-lekko się zaśmiała
-tak na pewno.Więc może?-lekko uśmiechałam się by się podlizać.
-ma być grzecznie!-puściła nam oczko
-oczywiście, że tak będzie-odpowiedziałam i od razu ruszyłam na przeciw do kuchni.
-to wasza kuchnia?
-tak.Główne posiłki jemy na stołówce a tu robimy sobie coś do jedzenia w międzyczasie gdy jesteśmy głodni.Trzymaj szklanki-podałam uprzednio wyciągając je z szafki.Od razu z lodówki wyciągnęłam sok w dzbanku.-ruszamy do pokoju.
-który?
-414, na samym końcu.
    Reszta drogi była przepełniona ciszą pomiędzy nami.Weszliśmy do pokoju który oczywiście wcześniej otworzyłam kluczykiem.Dzbanek położyłam na biurku i wzięte szklanki od Nialla.Pokój zamknęłam od środka.
-chcesz mnie tu przetrzymać?-zaśmiał się.
-chce zapalić o ile Ci to nie przeszkadza.
-zobaczymy.A możesz tu palić?-trochę się zdziwił
-nie powinnam ale...-nie dokończyłam tylko się zaśmiałam
-tak też myślałem.
-ryzykujesz i wchodzi do łazienki?-ruszyłam lekko brwiami na dodanie małego efektu
-a tam też mnie zamkniesz?
-a chcesz?
-wolałbym czuć się bezpiecznie
-czyli pewnie nie
-a wiadomo czy nie gryziesz, czy coś?
-połykam w całości!
-właśnie o tym mówiłem-rozmowa żenująca ale śmiać mi się chciało.
   Po chwili Niall siedział na krzesełku w łazience a ja paliłam przy uchylonym oknie.Prawił mi morały.Ale chyba spodziewałam się tego.Jakoś nawet mnie to nie zdziwiło.Co tu dużo mówić byłam na to przygotowana.Może w końcu przydałoby się coś zmienić w swoim życiu i zacząć od rzucenia tego świństwa.Dobra myśli, szkoda tylko, że gorsza do zrealizowania.
-to Kris?-patrzył na zdjęcie na którym znajdowała się Miley i Kris.Rozglądał się po pokoju oglądając wiszące zdjęcia na ścianie w małych antyramach.
-yhym.A to...-nie pozwolił mi dokończyć.
-Ty, Miley i Logan.-odpowiedział spokojne
-skąd wiedziałeś?-zapytałam choć odpowiedź była jasna
-to nie było trudne.Jesteście podobni.
-każdy to mówi tylko,że ja całe szczęście nie widzę tej podobizny
-jest czego żałować
-gustujesz w chłopakach?
-każdej nocy-zaśmiał się.Nagle zatrzymał się przy mojej szafce nocnej.Do ręki wziął ramkę ze zdjęciem.-Podobna była do was- oczywiście to było zdjęcie mojej mamy.
-chociaż tyle mi po Niej zostało- uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć drzwi.W końcu może przyjść wychowawczyni zobaczyć co robimy a gdyby drzwi były zamknięte mogła by sobie coś pomyśleć, a nie chciałam tego.
-ładnie tu macie-stwierdził obkręcając się dookoła patrząc na pokój.
-nie narzekam.-usiadł na łóżku a ja postanowiłam usiąść koło niego.-co robimy?-zapytałam
-nie mam zielonego pojęcia.-wyją telefon i zaczął coś przeglądać-mmm.Słuchaj kumpel pyta się czy we wtorek nie chciałbym iść do kina bo on i jego dziewczyna idzie.
-i co w związku z tym ?-zaśmiałam się delikatnie
-nie chcesz wybrać się ze mną.Sam przecież nie pójdę.
-podwójna randka? Tak mam to odebrać?
-zależy czy chcesz.Może to być też zwykły koleżeński wypad do kina.
-zależy co proponujesz?
-hmm.randkę ale jeśli...
-jasne, z chęcią pójdę-przerwałam mu nie czekając na dalszą część.On tylko się uśmiechną.
     Czy dobrze zrobiłam? Chyba za bardzo naskoczyłam na tą całą randkę ale chyba nie przeszkadzało mu to.Był zadowolony.Boże idę z Niallem na randkę.Jejku jak to brzmi.Już nie mogę doczekać się wtorku.To może być piękny dzień.Musi być.Ciesze się jak mało dziecko.Od jakiś czterech miesięcy czyli od czasów Mata nie wychodziłam na żadne spotkania typu randki czy coś w tym stylu.A tu? Akuku.Czy na pewno to nie jest sen?Ała! Uszczypnięcie się w rękę uświadomiło mi, że to nie jest to o czym myślałam.To realia.
   Przed randką z nieziemskim blondynem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do randki i skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż może spowodować to omdlenia, przyspieszeni akcji serca bądź po prostu zgon na miejscu.
   Jest gorszy problem.W co ja się ubiorę??? KATEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!




***

Perspektywa Louisa.

Dzień: 19.05.2012r. Niedziela.

Godzina: 21:07

Miejsce:Nando's.




-no stary gdzie Ty byłeś!-krzyczał za stolika Zayn do wbiegającego Nialla.
-długo czekaliście?-zapytał dosiadając się i biorąc menu do ręki.Pewnie weźmie i tak to co zawsze.
-niby nie, ale może byś powiedział co było powodem Twojego spóźnienia?-zapytałem choć podejrzewałem.Nicola u Niego  była.Nawet zapomniałem powiedzieć o tym chłopakom.Byliśmy we trójkę.Ja, Zayn i Niall.Harry miał inne plany a Liam po prostu był z Danielle.
-długa historia-odpowiedział krótko.
-mamy czas.Louis napisał o spotkaniu to przyszedłem bo nie miałem nic innego do roboty.Nudziłem się przed tv.
-Nicola u mnie była-widać, że bał się naszej reakcji.Chyba potrzebował rozmowy i rady.
-iiii?-zapytałem
-byłem w sklepie.Podjeżdżam po dom.Idę z zakupami a patrzę, że Ona siedzi pod moim domem.Zrobiło mi się trochę jej szkoda ale postanowiłem być twardy.
-no i o to chodzi-pochwalił go Zayn
-prosiła mnie o chwilę rozmowy.Powiedziałem,że nie wiem czy mamy o czym rozmawiać.Chciała wyjaśnić, zgodziłem się.Zrobiłem kawę i zaczęliśmy gadać.Powiedziała mi wszystko.
-i co wybaczyłeś jej?-zapytałem natychmiastowo.
-a powinienem?-zapytał dość zmieszany.
-a co zrobiłeś?-mina Zayna była trochę zażenowana.Nie pamiętał jak to było gdy kręcił z Perrie?
-coś podać?-podeszła znana nam kelnerka do nas.
-ten sam zestaw co zawsze dla wszystkich-odpowiedział Zayn na co kelnerka przyjęła zamówienie.-Więc?-niecierpliwił się.
-tak.Wybaczyłem jej.0bedny zawstydził się.
-i bardzo dobrze!-pogratulowałem
-nie byłbym taki tego pewnien- zaprotestował Mulat na co mina Nialla zbladła.
-co?-zapytałem niedowierzająco
-za łatwo jej to przebaczył.Lubię ją i to bardzo.Miła dziewczyna ale... trochę przesadziła.
-sam gdy się o tym dowiedziałeś, powiedziałeś, że nie masz jej tego za złe bo ją rozumiesz.-przypomniałem mu.
-to trochę inna sytuacja-zmieszał się
-nie Zayn.Dokładnie taka sama.Ona się bała.Rozmawiałem z Nią.Nie wiesz ile przeszła ile ludzi ją wyśmiało.Mówiła,że dzieci nie chciały się z nią bawić.Cierpiała przez wiele lat.Bała się nas, bo nas nie znała.Myślała że jesteśmy sławni, bogaci i ją wyśmiejemy.Później nas poznała i nie wiedziała jak z tego wybrnąć.
-Niall ma racje-poparłem go.
-Sam nie wiem.
-Stary, gdyby to Perrie miała taką sytuacje to byś na pewno jej wybaczył.Jestem tego pewien -nie dawałem za wygraną.Dokładnie rozumiałem Horana.Sam nawet nie wiem dlaczego.Chciałem, żeby w końcu był szczęśliwy.
-pewnie tak -przyznał.
-więc zrozum jego.
-no okej chyba rozumiem.
-chłopaki nie potrafiłem inaczej.No nie i tyle! Gdy mi o wszystkim powiedziała po prostu mnie ścieniło.Boże jest taka młoda a tyle już przeszła.Więc starałem się postawić w jej sytuacji i nie mogłem zrobić inaczej.Trochę nasza znajomość źle się zaczęła.Najpierw ja.Dała mi szanse.Teraz Ona.Też jej dałem.Jeżeli coś jeszcze się wydarzy poważnego to to nie będzie miało sensu.Ale jak na razie chce walczyć o Nią.Jest boska.Śliczna, mądra,miła pomocna.Po prostu ją uwielbiam.Nie chce jej stracić -wyjaśnił co mnie zaskoczyło.Nigdy czegoś takiego nie usłyszałem z Jego ust.Cholera! Horan jest romantyczny.
-moim zdaniem zrobiłeś bardzo dobrze.Daj temu szanse.Zawsze warto spróbować niż później żałować, że się nie spróbowało.
-zaprosiła mnie też do Siebie.Jej nie zależy na mojej sławie.Widzę to.Ona jest inna.
-też to zauważyłem po rozmowie z Nią.Ona za dużo cierpiała, żeby ranić kogoś bo dokładnie wie co to znaczy-dodałem.Widać, że na te słowa strasznie się uśmiechnął.Zayn nadal nic nie mówił.
-proszę zestawy-podała kelnerka na co wyjąłem banknot i od razu zapłaciłem.Oczywiście, żaden z nich nie ruszył się do zapłaty.Mongoły.
-dziękujemy -uśmiechnąłem się przyjaźniej i spojrzałem na zestaw.Wyglądał smakowicie.Zayn już się za niego zabrał.
-i co teraz?-odezwał się w końcu pytając Nialla.
-idziemy we wtorek do kina.Idzie Math ze swoją.
-podwójna randka?-uśmiechnąłem się
-tak.Oboje to ustaliliśmy.Zapytałem ją wprost czy wtedy, gdy pobiegła za mną i powiedziała mi, że to wszystko dlatego, że się jej podobam było prawdą.Powiedziała, że tak.Kurwa jestem szczęściarzem.
-w takim razie nie spieprz tego -uśmiechną się Zayn.Pierwszy raz dzisiaj powiedział coś mądrego!
-jak myślicie dobrze robię? Potrzebuje waszej porady.Dawno z nikim nie kręciłem.-zapytał trochę zawstydzony.
-Pisz do niej,praw jej komplementy.Zachwycaj i zaskakuj ją.Spotykaj się.Żądz delikatny.To wszystko.-uśmiechnął się Zayn przeżuwając coś w buzi.
-a całowaliście się?-zapytałem.Byłem po prostu ciekawy.
-nie.Miała kiedyś kogoś kto chciał ją wykorzystać.Więc nie chce się spieszyć i chce jej pokazać, że nie jestem taki sam i że nie chodzi mi o sex tylko  nią.
-jesteś romantyczny-zakpił Zayn.
-to chyba dobrze co nie?-zaśmiał się Niall- dobra ja się już wypowiedziałem kto teraz?-zaśmiał się.
-pewnie Zayn- zawołałem szybko.
-to jak z Perrie?-zapytał Niall.
    W Nando's siedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę.Zaczęła się długa rozmowa o Perrie i Zaynie.Chłopak cierpiał trochę bo dziewczyna rozwijała swoją karierę i dużo czasu jej to zajmowało.Oboje mieli miliony spraw na głowie, ale ponad to zawsze wygrzebali trochę czasu dla siebie.To było takie kochane.
    Kolejnie gadka przeszła na mnie i Elanor..My mieliśmy trochę więcej czasu do spotkań.Tez miałem dużo spraw do załatwienia ale Elanor studiowała i ona za to miewała więcej czasu.Boże jak ja Ją kocham.Na samą myśl o Niej tęskniłem.Szybko wyciągnąłem telefon. "Śpisz kochanie? :*"Wysłałem do mojej cudownej dziewczyny.