niedziela, 27 października 2013

Rozdział 8.Każdy z nas przeszedł przez coś, co go cholernie zmieniło..



Dzień: 17.05.2012r. Piątek.
Godzina: 17:20
Miejsce: Dom dziecka, pokój Miley i Nicoli.


-już jestem-wszedł bez pukania Louis do pokoju uśmiechając się od ucha do ucha.
    
    Nie wyglądał na dość złego.Co tu dużo mówić, wyglądał na zadowolonego.Słowa przywitania brzmiały bardzo mile i przyjaźnie.Sam On wyglądał na dość wyluzowanego.Mój strach i szybkie bicie serca brały nade mną górę.Nie mogłam się skupić na zbieraniu szkła ponieważ ręce które trzęsły się coraz bardziej skaleczyły się o jeden z kawałków.Krew wydobywająca się z palca była bardzo mała więc spokojnie wzięłam trzy wdechy, zebrałam ostatni kawałek wstałam i skierowałam się w kierunku kosza.

-hej Lou-powiedziałam dość mało entuzjastycznym głosem-siadaj na łóżku, ja idę tylko do łazienki.
  
    Skierowałam się do pomieszczenia gdzie otwierając apteczkę wyjęłam mały plasterek.Po delikatnym przemyciu rąk i wytarciu ich o ręcznik nakleiłam opatrunek.Zrezygnowana usiadłam na krzesełku stającym właśnie w tym pomieszczeniu. W głowie próbowałam ułożyć jakieś wytłumaczenie tej sprawy.Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.Bałam się cholernie tej rozmowy.Nie wiedziałam czego mam się spodziewać i jak to wytłumaczyć."Hej Louis.Widzisz jestem biednym człowiekiem z domu dziecka które nikt nie kocha i nikt nie chce.Wstydzę się tego i staram się przed każdym to ukryć.Widzisz w moim życiu wiele osób dowiadującym się o mojej historii olało mnie bądź wyśmiało.Nie powiem wiele okazało troskę i zrozumienie.Ale ci którzy poczynali inaczej ranili mnie.Wbijali nóż w plecy i czynili Mnie śmieciem.Bo nim jestem!"

-Nicola wyłaź! Masz chyba gościa.-usłyszałam sarkastyczny i zarazem delikatny głos przyjaciółki.Nie czekając na nic weszłam do pokoju patrząc na rozłożonego na moim łóżku Louisa.Widząc jego uśmiech od razu delikatnie poprawił mi się humor.Był człowiekiem zabawnym.Zarażał śmiechem i poczuciem humoru.Znając go tak krótko i tak go bardzo zdążyłam polubić.
-jestem,jestem-powiedziałam siadając na skrawku mojego łóżka-ej no! posuń się i daj trochę miejsca!
-spokojnie młoda-zaśmiał się Louis posuwając odrobinę-tyle starczy na twoje dupsko?-zaśmiał się co sprawiło, że praktycznie zapomniałam o zaistniałej sytuacji gdyby nie Miley
-ja lece zobaczyć czy jest gdzieś Logan.Wy sobie spokojnie porozmawiajcie.-po czym wzięła telefon znajdujący się na górnej półce nad łóżkiem, złapała za klamkę i zniknęła za drzwiami.

   Gdy tylko poszła zapadła niezręczna cisza.Louis z uwagą wpatrzony był we mnie.Jego delikatne rysy twarzy przyparły nieco zagniewaną minę.Przestraszona spuściłam głowę w dół zakrywając włosami ociekające łzy po moim policzku.Szybko jednak poczułam jak Louis z pozycji lezącej zmienia ją na siedzącą.Delikatnie odkrył moje włosy i kciukiem jednej ręki wytarł łzę lecącą po moim policzku.

-przepraszam-jęknęłam cicho próbując zahamować łzy.
-dlaczego ukrywałaś to przed Nami?
-widzisz...-podniosłam głowę do góry i spojrzałam mu prosto w oczy.-Wszyscy mają dom, rodzinę, pieniądze, znajomych i szczęście.Ja? Nie mam nic.Mam tylko Logana, Miley i Kate.Nic więcej.Nikt mnie nie kocha, nikt nie chce.Nie mam rodziny, domu gdzie wracając ze szkoły czekałby mnie ciepły obiad od mamy.Nie mam nic.
-ale Nicola! Do jasnej cholery to chyba nie jest powód.Nikt by Ci chyba nie powiedział"ej jesteś z domu dziecka wyjdź mi stąd"
-tak się tylko mówi! Nawet nie wiesz ile ludzi spotkałam na swej drodze którzy wyśmiali mnie czy olali bo nie mam normalnej rodziny i normalnego domu.
-ale nie wszyscy są tacy.Na pewno nie my...
-bałam się waszej reakcji.Wiesz ilu chłopaków dowiadując się, że jestem stąd, skąd jestem zerwało ze mną kontakt.Dzieci w szkole nie chciały się ze mną bawić! Nikt mi tego nie wytłumaczy bo zbyt dużo doświadczyłam w życiu by teraz wierzyć ludziom.Chciałam wam nie raz o tym powiedzieć ale gdy tylko próbowałam coś mnie blokowało.
-w ogóle zamierzałaś nam to powiedzieć?
-nie raz..Skąd w ogóle się o tym dowiedziałeś?
-słyszałem jak Josh rozmawia z Tobą przez telefon. Mówił, że przyjdzie do Ciebie do domu dziecka.Wtedy raz śledziłem Cię ze szkoły i zobaczyłem który to dom.
-Kurwa! nie tak miało to wyglądać.
-A Niall? Masz w ogóle zamia mu powiedzieć?
-dlaczego Ty o Niego pytasz w ogóle?
-jesteś ślepa czy udajesz?
-jaśniej proszę?!
-dziewczynooo! Odkąd Cię poznał jest inny.Cichy,mało mówny,przygaszony.Podobasz się mu i widać to na kilometr.
-jej nie wiedziałam.. Myślałam,że po prostu jest taki zawsze.
-jeżeli byś Mu się nie podobała to nie zaprosiłby Cię na spacer..
-skąd o tym wiesz?-zareagowałam z prędkością światła
-wtedy jak dzwonił bał się odmowy. Byłaś na głośniku ..
-stąd ten okrzyk który słyszałam- uśmiechnęłam się przypominając sobie owy moment
-Ty mu się podobasz ,a jak jest z tym u Ciebie?
-kazał Ci się mnie wypytać?
-coś Ty.Mówiłem Ci,że jest mało mówny.Tylko jeśli źle się angażuje to chce mu to wybić z głowy.Mój przyjaciel więc martwię się o Niego.Proste i logiczne.
-ah... sama nie wiem co powiedzieć.Cholernie mi się podoba.Naprawdę chciałabym go bliżej poznać.Zdecydowanie.
-to dobrze.Mam nadzieje, że Horan będzie w końcu szczęśliwy.I Oczywiście, Ty też.
-poznać a być razem Louis to zupełnie co innego.
-ale to dobry znak.-uśmiechną się znacząco.-więc zamierzasz mu to powiedzieć?
-chciałabym ale chyba jednak nie potrafię... boje się jego reakcji
-O niego gwarantuje.On naprawdę nie lubi kłamstwa.Woli najgorszą prawdę.Zobaczysz strasznie się tym przejmie.
-nie wątpię... ale wraz się boje i nie umiem.A reszta wie?
-reszta wie tylko On nie wiem.Zdecydowaliśmy razem, że powinien dowiedzieć się tego od Ciebie.
-ah tak... Postaram się ale naprawdę niczego nie obiecuje
-jasne, to wasze sprawy i nie chce się wtrącać.Ale polubiłem Cię i chciałbym Ci pomóc.
-dziękuje, to miłe z twojej strony.Mam dwa pytania.Reszta nie jest na mnie zła?
-Są trochę zawiedzeni ale stwierdzili, że z jednej strony Ci się nie dziwią. Drugie?
-czy wybaczysz mi to wszystko?-zapytałam z małym grymasem na twarzy
-jasne, nie mam innego wyboru-zaśmiał się i delikatnie mnie przytulił.
-dziękuje-powiedziałam bardzo mocno go ściskając-a co do Miley i Josha nie bądźcie na nich źli.To wszystko była moja intryga.
-to już wiemy.
-czyli wszystko już wiesz?
-wiem, że Josh to Twój kuzyn i odnalazł Cię po latach.Wiem o Twoim ojcu ale nie wiem co się stało z Twoją mamą.Jeśli nic chcesz nie musisz mówić.
-nigdy Jej nie widziałam, nie słyszałam.Nic.-powiedziałam patrząc na zdjęcie w ramce.
-to Ona?-zapytał Louis patrząc na punkt mojego wpatrzenia
-tak, Ja i Logan jesteśmy bliźniakami.Umarła rodząc nas.Wiedziała, że przy porodzie może umrzeć.Miała do wyboru albo nas albo Siebie.Wybrała nas.Nikt o tym nic nie wiedział tylko Ona.Chciałabym ją zobaczyć.
-spokojnie, kiedyś ją spotkasz i nie będziesz mogła się z nią wygadać.
-na pewno.Dziękuje Louis.Nie wiem jak mam Ci dziękować i Cię przepraszać.
-przestań.Dla Ciebie wszystko.Mieszkacie tu Tylko we dwie?
-tak, nie chcemy nikogo więcej.Jest jak moja siostra.Ona trafiła tutaj później.Zawsze nowi są przez wszystkich nękani.Ona od razu zdobyła moją sympatie i udało mi się ją ochronić od tego.
-jak to nękani?
-wiesz... Nowi, czyli nowy punkt zaczepienia, zainteresowania. Chłopacy próbują się z nowych pośmiać, gnębią ich i tym podobne.
-a wychowawcy?
-Oni tak naprawdę mają tu mało do gadania.Wszyscy im się sprzeciwiając bo wiedzą, że Oni nic nie mogą im zrobić.Chyba ,że wyjazd do MOW-u
-co to jest?-zapytał zaskoczony
-Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy.Zamknięty.Tam już nie ma żartów.
-z Tobą też tak było?
-niestety... ale jakoś to przeżyłam.Teraz są takie trzy dziewczyny które bardzo mnie i Miley nie lubią.
-dlaczego?
-no wiesz... mamy lepszy kontakt z chłopakami.
-zazdrość?
-ahahha no tak.Co im zrobię, nie zamierzam przez nie zrywać z nikim kontaktu.Potrafią jednak uprzykrzyć trochę życie.Ale za przeproszeniem mamy z Miley na nich wyjebane.
-no i prawidłowo. A dobrze tutaj się żyje?
-żyjemy wszyscy jak rodzina.Co tu dużo mówić mamy tylko Siebie.Staramy się zawsze pomagać sobie jak tylko możemy.Na pewno lepiej jest mi tu niż w domu.Tu mam przynajmniej co jeść i nie chodzę po sąsiadach prosić o kawałek nawet suchego chleba.

  Mina Lou strasznie zbladła na te słowa.Widać było,że przeją się tym wszystkim.To strasznie miło z jego strony.Czułam od Niego bijące ciepło.Brakowało mi od dawna tego uczucia.Współczucie to jedyne co każdy mógł nam ofiarować.Spojrzałam na zasmuconego Louisa.

-Louis! Spokojnie to było kiedyś teraz jest już okej-próbowałam przywrócić jego mały uśmieszek
-ale dzieciństwo to najpiękniejszy okres w życiu.
-może chcesz coś do picia?-próbowałam zmienić temat
-soku jak jest-uśmiechną się a ja zadowolona wstałam
-oczywiście, że jest.Poczekaj chwili zaraz przyniosę z kuchni.Za minutę będę.

   Szybko udałam się do kuchni wyjmując z lodówki sok.Biorąc dwie szklanki i po woli nalewając soku usłyszałam donośny pisk.Szybko wybiegłam z kuchni i pod moim pokojem dostrzegłam leżącą dziewczynę z sąsiedniego pokoju a nad Nią biednego Louisa niewiedzącego co robić.Szybko jednak pojawiła się opiekunka która próbowała przywrócić jej przytomność.Ja szybko podbiegłam do Lou, złapałam go za rękę i wybiegłam z budynku.To chyba był najlepszy pomysł, ponieważ na korytarzu zbierało się coraz więcej ciekawskich osób.

-i coś Ty zrobił?-zaczęłam śmiać się z Niego jednocześnie dysząc
-jejku nie spodziewałem się takiej reakcji.Nic jej nie będzie?
-spokojnie, wyjdzie z tego.Jak to się w ogóle stało?-zapytałam ciekawa sytuacji.
-normalnie weszła do pokoju i zapytała się gdzie jesteś.No to odpowiedziałem, że w kuchni.Po chwili dopiero dostrzegła, że to ja.Wpadła w pisk i nagle zemdlała.Złapałem ją i po chwili przybiegła opiekunka.
-to teraz czeka mnie milion pytań na minutę jak wrócę- zaśmiałam się.
-dzięki, że mnie stamtąd zabrałaś.Coraz więcej dziewczyn tam było.
-masz tam trochę fanek ale źle by nie było.
-w nagrodę zabieram Cię na lody.Pasuje?
-czekoladowe?-znacznie się wyszczerzyłam
-jakie tylko chcesz. Ale wiesz takie wielkie, mam nadzieje,że nie dbasz o linię?
-a co chcesz mnie utuczyć?-nie przestawałam się śmiać
-tak, a coś w tym złego?
-nie, coś Ty nic takiego.
-może zadzwonimy po reszt?
-możesz zadzwonić po Josha bo byłam z Nim umówiona.
-napisze do niego.
-to dobrze bo ja z tego wszystkiego nie wzięłam nawet telefonu.
-dobra już napisałem.A może masz ochotę poznać kogoś?
-hmmm... kogo masz na myśli?
-taka pewna dziewczyna.
-i to pewnie twoja?-zapytałam uśmiechając się
-yhym.
-bardzo chętnie poznam.
-okej, ciesze się.Już piszę do niej.A tym czasem Josh zaraz będzie w kawiarni.
-Gdyby nie On nie poznałabym was.Nigdy wcześniej nawet o nim nie słyszałam.A Josh wie,że Wy wiecie?
-tak.Gadaliśmy z Nim.
-no to dobrze.
-został tylko Niall- spojrzał się na mnie znacząco
-powiem, muszę tylko dobrze to wszystko przemyśleć.
-daje Ci czas. Ale jeśli mu nie powiesz sama ja to zrobię a wtedy nie będzie ciekawie.
-yyy. Grozisz mi?-zaśmiałam się
-to nie są żarty-powiedział dość poważnie
-dobrze,dobrze. Może zaprosimy Nialla na lody?-lekko uśmiechnęłam się.Tak bardzo chciałam go zobaczyć choć na chwilę.
-czekaj zadzwonię- wyją telefon i kilka razy przyjechał palcem po ekranie po czym przyłożył sprzęt do ucha.
*cześć stary-przywitał się Louis-więc tak,Nasz ulubiona kawiarenka, lody,Ty, Ja, Elanor,Josh,Nicola.Co Ty na to?Chyba, że nie masz czasu-na chwile ze skupieniem przysłuchiwał się rozmówcy -yhym,jasne.Dobra,dobra.Będzie dobrze.Czekamy, bądź szybko.
-i co?-Zapytałam ciekawa
-będzie,będzie.Jest z Harrym więc niedługo przyjadą.
-a mogę zadzwonić?
-jasne, a co masz jeszcze kogoś?-uśmiechną się znacząco podając mi sprzęt
-no jasne.Mileyyyy!
-Harry będzie zadowolony-zakpił
-yyy jak to?
-oj wiesz, gdyby Miley była wolna Harry byłby trochę zabiegany.Mówi,że jest śliczna tylko nie w jego typie.
-ona jest zakochana po uszy.Nic Jej już nie uratuje.-w telefonie wybrałam potrzebne cyferki po czym połączyłam się.
*tu Nicola-przywitałam się
*słyszę, co jest?
*Idziemy na lody z Tomilsonem.Zbieraj dupsko i dawaj.
*ale ja jestem z Krisem i Loganem
*to chodźcie wszyscy.Im nas więcej tym lepiej.Wyśle Ci sms adres kawiarni.
*ok tylko szybko, My już idziemy.
*ok do zobaczenia-po czym oddałam telefon Tomilsonowi.

   Usiedliśmy z Louisem na krzesełka znajdujące się przy stoliku na dworze.Już po chwili znalazła się przy nas kelnerka pytając co zamawiamy.Grzecznie wytłumaczyliśmy dziewczynie, że czekamy na znajomych i gdy przybędzie cała reszta wtedy zamówimy lody.Rozmowa z Louisem toczyła się na przeróżne tematy.Od samej pogody po sam stan mojej niemiłej historii.Wiele razy pytał, czy czegoś mi nie potrzeba? jakiejkolwiek pomocy? Był kochany,miły a przede wszystkim opiekuńczy.Dużo też opowiadał o swojej dziewczynie.Jak się poznali, ile są razem i jak spędzali często czas.Opowiadał dużo o zespole, co razem stworzyli dzięki ciężkiej pracy.Już po jakiej półgodzinnej rozmowy dołączyła do nas dziewczyna Tomilsona -Elanor.Przepiękna dziewczyna.Tej to dopiero można było pozazdrościć urody.Nie dość, że śliczna to widać w dodatku, że dość mądra.Poszczęściło się Lou.To, że są zakochani widać z daleka.Po kolejnych odstępach czasu przybywały kolejne osoby.Czekaliśmy jeszcze tylko na Harrego no i Horana.Okazało się, że Harry zadzwonił po Liama który także przybył z Danielle z którą spędzał czas.Zayn przybył sam.Jego dziewczyna miała próbę swojego zespołu.Wszyscy z niecierpliwością czekali na ostatnią dwójkę.Każdy chciał już złożyć zamówienie.Ja postanowiłam wykorzystać nieobecność Nialla i przeprosić wszystkich za wielkie zamieszanie związane ze mną.Powinnam chyba była to zostawić ale dręczyła mnie to od środka.Musiałam ich przeprosić i obiecać, że nigdy nie popełnie tego samego błędu.

-mogę poprosić o cisze?!-krzyknęłam nieco głośniej by każdy usłyszał.Każdy w ułamku sekundy zakończył swoje rozmowy-Chciałam was serdecznie przeprosić za te całe zamieszanie związane z moim pobytem w domu dziecka.Cholernie się bałam i nie wiedziałam jak mam wam to powiedzieć.Wiecie to wszyscy oprócz Nialla.I chce by na razie tak zostało, możemy się tak umówić?.

  Nikt nie odezwał się chociaż na sekundę.Jedni bawili się swoimi rękami.Inni patrzyli na mnie ze smutkiem, inni za mnie a jeszcze Miley pokazywała oczami abym obróciła się za Siebie.W duchu modliłam się aby nie stał tam Niall z Harrym.Nie pewnie obróciłam głowę za Siebie.Stał tam oczywiście lokowaty z blondynem który chyba nie mógł sam uwierzyć w słowa które przed chwilą usłyszał.Nie wiedziałam co teraz miałam kompletnie zrobić.

-Hej.Miło Cię widzieć.Kurwa przyszedłem tu specjalnie dla Ciebie i dowiaduje się, że wszyscy są w tajnym spisku przeciwko mnie.Dlaczego mam niby o tym do jasnej cholery nie wiedzieć?Jestem jakiś gorszy czy co?!-zwrócił się w z tym słowami w moim kierunku.

  Gdy cholera jasna w końcu nasza znajomość przeszła na normalny tor ja musiałam wszystko od tak po prostu spieprzyć.Przecież dokładnie wiedziałam,że on za chwile tu przyjdzie.Poczucie winy chyba jednak za bardzo mnie trapiło.Kompletnie nie widziałam co mam teraz począć.Co ja kurde najlepszego zrobiłam? Jak mam teraz to wszystko naprawić? Nie bedzie tak łatwo o tym zapomnieć o ile w ogóle uda mi się go przeprosić.Miałam mu to sama powiedzieć i wyjaśnić.

-Niall spokojnie!-krzykną Harry
-wy to się w ogóle nie odzywajcie! Przyjaciele! No słucham panią jestem jakiś powykręcany?
-to nie tak jak myślisz-powiedziałam bardzo cicho
-a jak?-niemalże szepną

  W głowie powstał wielki mętlik.Nie widziałam kompletnie co mam mu powiedzieć."podobasz mi się i chciałam Ci to sama powiedzieć by zobaczyć jak na to zareagujesz". Tak właśnie brzmiała odpowiedz na twoje pytanie.Dlaczego tylko nie potrafiłam Ci tego powiedzieć?Wstydziłam się.Toczyłam wewnętrzny monolog który do niczego nie doprowadził.Blondyn usłyszał jedynie ciszę.

-spoko...-powiedział bardzo cicho.Spojrzał na resztę i odszedł.

  Widziałam jak jego sylwetka oddala się coraz bardziej.Reszta całkowicie milczała.Nikt nie wiedział co zrobić.Ja sama nie wiedziałam co zrobić.Spojrzałam błagalnym tonem na brata.

-idź za nim.Walcz o Niego.Nie spieprz tego!-powiedział.

   Jego słowa dodarły do mnie momentalnie.On jedyny w tak szybkim tempie potrafił dotrzeć do mnie.Wiedział dokładnie co teraz czuje i co mi jest potrzebne.Bez namysłu pobiegłam za nim.Gdy znajdowałam się w miarę blisko krzyknęłam "stój". Sylwetka chłopaka stanęła.Przez spory jeszcze czas stała nadal odwrócona plecami do mnie.Straciłam już resztki nadziei .Chciałam odejść, gdy w ostatnim momencie spojrzał na mnie.

-Cholernie mi się podobasz.Twój nieziemski wygląd i ciągle zaskakujący mnie charakter.Zaskakujesz mnie z dnia na dzień.Bałam się Twojej reakcji.Wiesz ile osób dowiadując się o tym wyśmiało mnie?To strasznie bolało.Dlatego chciałam powiedzieć Ci to sama.Prosto w oczy.Chłopaki też dowiedzieli się niedawno i postanowili,że ja powinnam Ci o tym powiedzieć.Nie bądź na nich zły.To tyle.

   Wszystkie te słowa wydobyły się z moich ust w błyskawicznym tempie.Mówiłam to jakbym uczyła się tego jak wierszyka w podstawówce.Wszystko było jak wyklepane na blachę.A jednak wszystko to płynęło prosto ze mnie.Czułam się o wiele lżej gdy powiedziałam mu prawdę.Czekałam tylko na jakiś odzew.Jakikolwiek.Nie doczekałam niczego.Odwrócił się napięcie i odszedł.Patrzyłam do końca z nadzieją, że zaraz zawróci i wszystko powoli się wyjaśni.Na marne.Gdy jego drobna postura całkowicie zniknęła mi z pola widzenia wróciłam się do reszty.Każdy czekał na nową dawkę informacji.Widząc mnie chyba nie musieli pytać czy udało się czy nie.

-bawcie się dobrze,ja lecę.Nic tu ze mnie.
-pójdę z Tobą-wstała Miley
-nie tym razem! naprawdę dzięki.Chcę pobyć sama.Przejść się,wszystko przemyśleć.Dziękuje MIley ale pogadamy jak się spotkamy w pokoju.

   Odeszłam.Kierowałam się w byle jakie miejsce gdzie mogłabym w spokoju zapalić.Po Chwili jednak poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.

-można?-usłyszałam cichy głos Zayna
-mówiłam,że chce zostać sama
-ale ja chciałem trochę pobyć z Tobą.
-jak sobie chcecie.I co porozmawiamy o pogodzie?-zapytałam z sarkazmem
-nie musisz się na mnie wyżywać.
-przepraszam- szepnęłam cicho.
-Niall to strasznie uczuciowy chłopak.Zabolało go to bardzo.I dlatego tak się zachował.Jestem zdania,że nie powinnaś się tak szybko poddawać.Początki są zawsze trudne.Wiec weź się w garść i do roboty.
-spróbuje, w końcu nic mi nie szkodzi...-usiadłam przy ścianie między blokami.-zapalisz? wiem,że palisz.-wyciągnęłam w jego kierunku paczkę z papierosami.Chłopak nic nie odpowiedział tylko wyjął jednego po czym ze swojej kieszonki wyjął ogień i odpalił.Ja pokrótce poczyniłam to samo.Zaciągałam się dymem i marzyłam o tym by jak najszybciej znaleźć się w łóżku i o tym wszystkim zapomnieć.
-Dlaczego palisz?-zapytał
-a dlaczego ty palisz?-nie odpowiedział-no właśnie i dlatego ja palę.
-to też chciałaś przed nim ukryć?
-tego nie ukrywam przed nikim.Palę i tyle.Co to kogo interesuje.A jeżeli nie wie o tym to bym mu powiedziała, żaden problem.
-szczera rozmowa naprawdę by wam pomogła.jestem tego zdania.
-sama jestem tego zdania.


______________________________________________________________________________________
Wróciłam.Trzy miesiące przerwy zrobiły mi bardzo dobrze.Wiem,że nie powinnam była się tak zachować lecz niestety za dużo w moim pechowym życiu się wydarzyło.Nie będę was obarczać moimi problemami.Zrozumiałam,że nie mogę porzucić was bez niczego ale przede wszystkim,że nie mogę porzucić tego na co tak długo pracowała.Wy jesteście częścią tego opowiadania więc o was najbardziej chodzi.Jeszcze raz przepraszam...
Wznowiłam wszystkie działania. ASKA też :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 7.Czasami ludzie potrzebuję drugiej szansy, ponieważ nie byli gotowi na pierwszą. Wiesz o tym?












Dzień: 17.05.2012r. Piątek.
Godzina: 15:23
Miejsce: Plac przed szkołą Miley.










-Już jestem!-krzyknęłam idąc w moją stronę Miley -widziałaś ją?-szepnęła przytulając mnie na powitanie
-jeszcze nie wychodziła ze szkoły-powiedziałam marudnym tonem-ale tak naprawdę co my jej powiemy?Nie mamy żadnej strategi.
-dziewczyno! Żyj chwilą obecną.Idź na spontana.
-dobra! Jesteś taka mądra to ty zaczynasz
-spoko, tylko jak ją będziesz widzieć to mów.
-niech ona szybko przychodzi bo palić mi się chce!-powiedziałam nerwowo bawiąc się palcami u rąk
-czy to nie ona?-lekko wskazała głową na idącą dziewczynę
-nie, dziś ma chyba na sobie szarą tunikę
-okej to czekamy dalej
-ile można?
-może uciekła?
-nie! Widziałam ją przed ostatnią lekcją.O! Selena! Stój musimy porozmawiać.-krzyknęłam do idącej dziewczyny.
       Widząc nas strasznie się zmieszała.Poszukiwała ucieczki?Chyba wiedziała o czym chcemy porozmawiać.Szybko jednak zaczęła biec.Uciekała przed siebie.Miley nie dała za wygraną i szybko ruszyła w pościg za dziewczyną.Dobra kondycja przyjaciółki przydała się, bo tuż za placem szkoły udało jej się złapać uciekinierkę.Nie myśląc długo podbiegłam do dziewczyn i stanęłam obok nich patrząc jak Miley mocno ściska szarą bluzkę Seleny by nie uciekła.
-puść-powiedziałam cicho.Reka Miley natychmiastowo puściła cienki materiał.
-przepraszam nie mam czasu!-powiedziała Selena odwracając się napięcie w drugą stronę i ruszając wolnym krokiem.
-zajmiemy ci tylko sekundę-powiedziałam łapiąc jej torebkę i przyciągając by ponownie stanęła z nami twarzą w twarz.
-co wy ode mnie chcecie?-zapytała dość oburzona
-prawdy.Nic więcej- szepnęła Miley nasuwając na oczy swoje okulary przeciwsłoneczne.
-jakiej prawdy? o co wam chodzi?
-Selena! Nie udawaj głupiej bo nią nie jesteś.Wiemy co zrobiłaś wczoraj i niewydaje się nam abyś od tak odkochała się.Też jesteśmy dziewczynami i wydaje się nam, że może masz jakiś problem i trzeba ci może pomóc.
-nie trzeba!-powiedziała oschle.
-może jednak?-zapytała łagodnie blondynka
-nie, ile razy mam powtarzać!
-tak po prostu odkochałaś się w Loganie! Przecież to niemożliwe-powiedziałam na jednym wydechy
-a jednak!
   Sposób w jaki odnosiła się do nas Selena był dość dziwny.Dziewczyna która tryskała energią, zarażała śmiechem dziś odpychała od Siebie.Oczy przepełnione nienawiścią, pogardą.Wiem, że było coś nie tak. Na słowo "Logan" jej oczy błysnęły.Ona nadal go kocha.Coś jednak nie pozwala jej z nim być.Przerażało mnie to.Co mogło przeszkodzić takiej miłości? Nie mam pojęcia, chciałabym jednak wiedzieć i w jakiś sposób pomóc, lecz zachowanie Seleny nie pozwala na to.
-jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zadzwoń, napisz przyjdź.Jesteśmy do twojej dyspozycji.-zaproponowałam
-nie dziękuje, nie skorzystam!
-jeśli jednak, to czekamy-dodała Miley do odchodzącej drobnej postury Seleny.
   Nie odpowiedziała, zniknęła w tłumie ludzi wychodzących ze szkoły a to do domów, internatów, akademików czy stancji.Już teraz nie mogliśmy nic zrobić.Rozmowa nie przebiegła tak jakbym sobie wyobrażała.Myślałam,że będziemy w stanie jej pomóc.Tylko, problemem jest to,że ona nie chce przyjąć tej pomocy.Miley stała czekając na moją reakcje.
-nic tu po nas.Nie chce naszej pomocy to nie, bez łaski.Nic więcej nie możemy zrobić-powiedziałam ruszając w kierunku naszego domu dziecka.
-szkoda mi jej.Widać,że coś ją dręczy.
-też to zauważyłaś?
-yhym- przytaknęła wręczając mi papierosa którego pożyczyła od kolegi.
-dziękuje-powiedziała odpalając fajka.-wiesz też odniosłam takie wrażenie, że coś jest nie tak.Widać, że ona nadal kocha Logana, tylko jakby zmusza się do tego co robi.
-pozostało nam czekać
-na co? na zbawienie?
-na to aż przyjdzie sama
-wątpię
-wspomnisz jeszcze moje słowa.
   Miley zabierała mi fajka i złapała z niego bucha.Zastanawiało mnie jednak słowa przyjacółki.Po co miałaby wrócić? Tu już chyba nie ma po co wracać.To już jest koniec i nie ma już nic.Ona jest wolna i moze sobie iść.Logan? My mu pomożemy z tego wybrnąć.Na nas zawsze może liczyć.Bo my kochamy Logan.Ona też cie kocha tylko ona cię rani z niewiadomych powodów.Coś jest nie tak, śmierdzi to na kilometr.



Godzina: 16:49
Miejsce: Dom dziecka, pokój Miley i Nicoli.


-kurwaaaa!-do pokoju wbiegł zdyszany Logan na wejściu krzycząc i trzaskając drzwiami.
    Miley która spała natychmiastowo się obudziła podskakując z łóżka i z zaspanymi oczami patrząc na mojego brata.Ja zaś przerywając naukę spojrzałam na rozzłoszczoną minę Logana.Nie wyglądało to zbyt dobrze.Coś się stało.Coś było nie tak.Do głowy przyszła mi tylko dzisiejsza rozmowa z Seleną.Musiał się o tym w jakiś sposób dowiedzieć.Powiedziała mu.Czyli jednak było coś na rzeczy, czuła się zagrożona.Ciekawe tylko z jakich powodów.Logan nerwowo krążył po pokoju próbując wydobyć to z siebie.
-co się stało?-zapytała cicho przerażona blondynka
-po jaki huj z nią rozmawiałyście?!Pytam się kurwa po co?!-krzyczał na cały pokój
-Logan uspokój się!-krzyknęłam tak samo jak On-siadaj na krześle i wszystko ci powiem!-powiedziałam wskazując ręką na kręcony fotel od biurka
-nigdzie nie będę siadał! Powiesz mi w końcu po jaką cholerę tam szłaś?!-nie przestawał krzyczeć.
   Ton jakim zwracał się do mnie przerażał mnie.Nigdy z jego ust w moją stronę nie usłyszałam żadnego przekleństwa ani żadnego krzyku.Jego klatka piersiowa unosiła się z zaskakująco szybkim tępię.Ręce ściśnięte mocno w pięść jakby gotowe do uderzenia.Każdy mięsień idealnie napięty jakby gotowy do walki.Przerażało mnie to.
-może kurwa dlatego, że chciałam ci pomóc do jasnej cholery!
-nie potrzebuje twojej pomocy-sykną złowieszczo
-Logan kuuuurwa do jasnej cholery! Nigdy nie wtrącałam się w twoje życie ale wczoraj widząc cię w takim stanie serce rozlatywało mi się na kilka kawałków.Nie mogłam patrzeć jak cierpisz.Chciałam pomóc.Ale ty oczywiście zamiast powiedzieć dziękuje, że się o mnie martwisz to potrafisz nakrzyczeć na mnie.-mówiłam to tak szybko, że sama do końca nie pamiętałam wypowiedzianych słów przeze mnie.
-po za tym ja też byłam z Nicolą i to był nasz wspólny pomysł-dołączył się Miley za co byłam jej wdzięczna.
-gratuluje wam rozumu bo macie go zero! kurwa klękajcie narody bo spieprzyłyście mi życie-powiedział kopiąc kręcone krzesło które poleciało na biurku strącając wspólne zdjęcie naszej trójki.
    Wyszedł szybko ponownie trzaskając drzwiami.Stałam w bezruchu patrząc na zbite szkiełko od ramki.Miley sama była w szoku widząc to co przed chwilą się wydarzyło.Nogi u krzesełka kręconego które było przywrócone do góry nogami kręciły się.To co zrobił przed chwilą Logan przeszło jego samego siebie.Takie zachowanie idealnie odzwierciedlało naszego podpitego ojca który nie miał więcej co wypić.Łzy ogarnęły moje oczy na wspomnieniami które cholernie bolały.Pierwszy widziany przeze mnie przejaw agresji Logana cholernie mnie przerażał.Błagałam się w myślach by był to pierwszy i ostatni jego raz.Miałam nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.Miałam też nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie powtórzy.Do pokoju wbiegła zaś zmartwiona krzykami opiekunka.
-co się stało?-zareagowała bardzo szybko patrząc na lekko zdemolowany pokój
-nie, nic-uśmiechnęłam się sztucznie chcąc ukryć brata przed karą.
-znowu Logan?-zapytała patrząc na nasze przerażone miny
-znowu?-zareagowałam szybko
-nic nie wiesz?-zapytała opiekunka
-a powinnam?
-w ostatnim czasie Logan pobił 3 chłopaków.Miał ci o tym sam powiedzieć.
-nic mi nie mówił-zareagowałam błyskawicznie
-jak to się stało?-zapytała Miley
-mamy szczęście,że w szkoła jaki rodzice chłopaków nie wezwali policji bo skończyłoby się to inaczej.Podkreślam.Jeszcze jeden taki wyczyn Logana i wyjeżdża do ośrodka-powiedziała zmartwionym głosem wychowawczyni chłopaka która weszła do pokoju.
-od dawna się to dzieje?-zapytałam
-pierwszy raz o jakim wiemy zdarzył się miesiąc temu.
-czyli mógł pobić więcej osób?-dopytała Miley
-nic nie jest wiadome.-odpowiedziała jedna z opiekunek.-psycholog stwierdził, że przestał kontrolować ataki agresji.
-tak samo jak ojciec-mruknęłam sama do siebie
-co?-zapytała szybko wychowawczyni Logana
-tak samo jak ojciec.On także nie potrafił się kontrolować.Myśli Pani, że to może mieć jakiś związek? To geny?
-myślę, że ma to jakieś powiązanie.Jak na razie Logan ma wizyty u psychologa.Jeśli to mu nie pomoże i zdarzy się jeszcze taki incydent ma sprawę w sądzie i wylatuje do osiemnastki do ośrodka.Nicola porozmawiaj z nim.Może ty coś wskórasz.
-oczywiście, porozmawiam.Spróbuje
-tylko nie dzisiaj.Dziś trzeba dać mu spokój niech się uspokoi.
-dobrze, porozmawiam z nim jutro.Obiecuje
-posprzątajcie to i wracacie do nauki-powiedziała opiekunka i razem w wychowawczynią Logana wyszły z pokoju.
    Opadłam na łózko zwijając nogi pod szyje.To czego przed chwilą się dowiedziałam przerażało mnie.Szybko zamknęłam drzwi od pokoju w międzyczasie odpalając ostatniego papierosa.Musiałam się jakoś uspokoić.Choć wcale nie było łatwo.W głowie krążyło mi tysiące myśli.Dlaczego? Jak to się stało? Przecież On nigdy nie był agresywny.Jak do tego mogło dość? Czy to geny? Czy da się to jakoś opanować i wyleczyć? Oby, błagam oby dało się z tym coś zrobić.Nie chce mieć takiego brata.
-Nicola!-krzyknęła blondynka-a co jeśli Logan pobił Selene i zerwała z nim dlatego bo się go boi?!
-nieee nie! Logan by tego nie zrobił
-tobie też by nigdy tego nie zrobił a jednak.To co się wydarzyło przed chwilą jest przecież straszne!
-ale nie miała żadnych siniaków.
-mogła je zakryć!
-błagam żeby to nie było prawdą bo się zabije.Jejku jeszcze telefon mi musi dzwonić w takiej chwili-powiedziałam słysząc dźwięk telefonu leżącego na półce nocnej który natychmiastowo wzięłam i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
*hej Nicola!-w słuchawce usłyszałam radosny głos Louisa
*hej Louis! Coś się stało?
*chciałem z Tobą trochę pogadać na kilka tematów
*teraz?
*tak teraz jak najszybciej!
*ok to gdzie się spotkamy i za ile?
*teraz w domu dziecka-na słowa które usłyszałam zaczęłam dusić się kaszlem, szybko podbiegłam do okna i zobaczyłam stojący samochód a w nim Lou.-Nicola właśnie o tym musimy porozmawiać.
*ok, chyba czas na wyjaśnienia.Zapraszam pokój 414.
*dziękuje za chwilę będę
*czekam-powiedziałam dość niepewnie po chwili się rozłączając
-Kuuurwa!-wydarłam się na cały pokój
-co jest? kto to był?-zapytała szybko Miley
-No Louis.Za chwile tu będzie.Wie o wszystkim ciekawa tylko jestem skąd-powiedziałam podnosząc krzesło i po woli zbierając szkło z podłogi.
-Nicooola! Może czas żeby w końcu dowiedzieli się prawdy.Jesteśmy normalnymi ludźmi, mieszkamy tylko gdzieś indziej.
-błagam chociaż ty mi teraz mnie praw kazań!
-będę bo ja i Josh mieliśmy racje.Od razu powinni o tym wiedzieć a nie wpakowałaś w to mnie jak i Josha.Po za tym teraz mogą się obrazić po czym wcale się nie zdziwię.
-pogadamy później, dobraaa?
-życzę miłego wyjaśniania Tomilsonowi.Podkreśl że ja nie mam z tym nic wspólnego.
-oczywiście mądralo a teraz sprzątaj bo zaraz tu będzie!
-już jestem-wszedł bez pukania Louis do pokoju uśmiechając się od ucha do ucha.Miałam nadzieje,że nie będzie bardzo zły na mnie.Proszę Louis wyjaśnię ci to wszystko!!!


_____________________________________________________
Hej! wybaczcie, że tak długo kazałam czekać na rozdział ale ostatnio mam tyle nauki i innych spraw, że po prostu nie wyrabiam.Wiem, że jest krótki ale żeby napisać dłuższy musiałabym zrezygnować z korków z matmy co jest niemożliwe! wybaczcie bo czeka mnie jeszcze jeden sprawdzian z matmy.
Do końca roku rozdziały będą pojawiać się rzadko ponieważ czeka mnie poprawa ocen w szkole, nadrobienie praktyk i wyprowadzka z internatu.Ale gdy rok szkolny się skończy postaram się to wszystko jakoś wam wynagrodzić.W wakacje będę sidzieć  w domu i się nudzić wiec będe pisać :)
Dziękuje, że wytrzymujecie jakoś ze mną :)
za wytrwałość w czekaniu :)
za przemilcznie wszelkich błędów i niedociagnięć :)
Dziękuję z całego serca za komentarzę, wyświetlenia,ankietę, pytania i wiele innych :) jesteście niesamowici! :*
a teraz jak myślicie Louis będzie zły czy nie? Od kogo Niall dowie się o tym wszystkim? Czy może już wie?
Odpowiedz proszę w komentarzach :) zachęcam i zapraszam na kolejny rozdział który nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Pappa kocham was :)