Dzień: 17.05.2012r.
Piątek.
Godzina: 15:23
Miejsce: Plac przed
szkołą Miley.
-Już
jestem!-krzyknęłam idąc w moją stronę Miley -widziałaś ją?-szepnęła przytulając
mnie na powitanie
-jeszcze nie
wychodziła ze szkoły-powiedziałam marudnym tonem-ale tak naprawdę co my jej
powiemy?Nie mamy żadnej strategi.
-dziewczyno! Żyj
chwilą obecną.Idź na spontana.
-dobra! Jesteś taka
mądra to ty zaczynasz
-spoko, tylko jak ją
będziesz widzieć to mów.
-niech ona szybko
przychodzi bo palić mi się chce!-powiedziałam nerwowo bawiąc się palcami u rąk
-czy to nie
ona?-lekko wskazała głową na idącą dziewczynę
-nie, dziś ma chyba
na sobie szarą tunikę
-okej to czekamy
dalej
-ile można?
-może uciekła?
-nie! Widziałam ją
przed ostatnią lekcją.O! Selena! Stój musimy porozmawiać.-krzyknęłam do idącej
dziewczyny.
Widząc nas strasznie się
zmieszała.Poszukiwała ucieczki?Chyba wiedziała o czym chcemy porozmawiać.Szybko
jednak zaczęła biec.Uciekała przed siebie.Miley nie dała za wygraną i szybko
ruszyła w pościg za dziewczyną.Dobra kondycja przyjaciółki przydała się, bo tuż
za placem szkoły udało jej się złapać uciekinierkę.Nie myśląc długo podbiegłam
do dziewczyn i stanęłam obok nich patrząc jak Miley mocno ściska szarą bluzkę
Seleny by nie uciekła.
-puść-powiedziałam
cicho.Reka Miley natychmiastowo puściła cienki materiał.
-przepraszam nie mam
czasu!-powiedziała Selena odwracając się napięcie w drugą stronę i ruszając
wolnym krokiem.
-zajmiemy ci tylko
sekundę-powiedziałam łapiąc jej torebkę i przyciągając by ponownie stanęła z
nami twarzą w twarz.
-co wy ode mnie
chcecie?-zapytała dość oburzona
-prawdy.Nic więcej- szepnęła Miley nasuwając na oczy swoje okulary przeciwsłoneczne.
-prawdy.Nic więcej- szepnęła Miley nasuwając na oczy swoje okulary przeciwsłoneczne.
-jakiej prawdy? o co
wam chodzi?
-Selena! Nie udawaj
głupiej bo nią nie jesteś.Wiemy co zrobiłaś wczoraj i niewydaje się nam abyś od
tak odkochała się.Też jesteśmy dziewczynami i wydaje się nam, że może masz
jakiś problem i trzeba ci może pomóc.
-nie
trzeba!-powiedziała oschle.
-może
jednak?-zapytała łagodnie blondynka
-nie, ile razy mam
powtarzać!
-tak po prostu
odkochałaś się w Loganie! Przecież to niemożliwe-powiedziałam na jednym wydechy
-a jednak!
Sposób w jaki odnosiła się do nas Selena był dość dziwny.Dziewczyna która tryskała energią, zarażała śmiechem dziś odpychała
od Siebie.Oczy przepełnione nienawiścią, pogardą.Wiem, że było coś nie tak. Na
słowo "Logan" jej oczy błysnęły.Ona nadal go kocha.Coś jednak nie
pozwala jej z nim być.Przerażało mnie to.Co mogło przeszkodzić takiej miłości?
Nie mam pojęcia, chciałabym jednak wiedzieć i w jakiś sposób pomóc, lecz
zachowanie Seleny nie pozwala na to.
-jeśli będziesz
potrzebowała pomocy, zadzwoń, napisz przyjdź.Jesteśmy do twojej
dyspozycji.-zaproponowałam
-nie dziękuje, nie
skorzystam!
-jeśli jednak, to
czekamy-dodała Miley do odchodzącej drobnej postury Seleny.
Nie odpowiedziała, zniknęła w tłumie ludzi
wychodzących ze szkoły a to do domów, internatów, akademików czy stancji.Już
teraz nie mogliśmy nic zrobić.Rozmowa nie przebiegła tak jakbym sobie
wyobrażała.Myślałam,że będziemy w stanie jej pomóc.Tylko, problemem jest to,że
ona nie chce przyjąć tej pomocy.Miley stała czekając na moją reakcje.
-nic tu po nas.Nie
chce naszej pomocy to nie, bez łaski.Nic więcej nie możemy zrobić-powiedziałam
ruszając w kierunku naszego domu dziecka.
-szkoda mi
jej.Widać,że coś ją dręczy.
-też to zauważyłaś?
-yhym- przytaknęła
wręczając mi papierosa którego pożyczyła od kolegi.
-dziękuje-powiedziała
odpalając fajka.-wiesz też odniosłam takie wrażenie, że coś jest nie tak.Widać,
że ona nadal kocha Logana, tylko jakby zmusza się do tego co robi.
-pozostało nam czekać
-na co? na zbawienie?
-na to aż przyjdzie
sama
-wątpię
-wspomnisz jeszcze
moje słowa.
Miley zabierała mi fajka i złapała z niego
bucha.Zastanawiało mnie jednak słowa przyjacółki.Po co miałaby wrócić? Tu już
chyba nie ma po co wracać.To już jest koniec i nie ma już nic.Ona jest wolna i
moze sobie iść.Logan? My mu pomożemy z tego wybrnąć.Na nas zawsze może
liczyć.Bo my kochamy Logan.Ona też cie kocha tylko ona cię rani z niewiadomych
powodów.Coś jest nie tak, śmierdzi to na kilometr.
Godzina: 16:49
Miejsce: Dom dziecka,
pokój Miley i Nicoli.
-kurwaaaa!-do pokoju
wbiegł zdyszany Logan na wejściu krzycząc i trzaskając drzwiami.
Miley która spała natychmiastowo się
obudziła podskakując z łóżka i z zaspanymi oczami patrząc na mojego brata.Ja
zaś przerywając naukę spojrzałam na rozzłoszczoną minę Logana.Nie wyglądało to
zbyt dobrze.Coś się stało.Coś było nie tak.Do głowy przyszła mi tylko dzisiejsza rozmowa z Seleną.Musiał się o tym w jakiś sposób dowiedzieć.Powiedziała mu.Czyli jednak było coś na rzeczy, czuła się
zagrożona.Ciekawe tylko z jakich powodów.Logan nerwowo krążył po pokoju
próbując wydobyć to z siebie.
-co się
stało?-zapytała cicho przerażona blondynka
-po jaki huj z nią
rozmawiałyście?!Pytam się kurwa po co?!-krzyczał na cały pokój
-Logan uspokój się!-krzyknęłam tak samo jak On-siadaj na krześle i wszystko ci
powiem!-powiedziałam wskazując ręką na kręcony fotel od biurka
-nigdzie nie będę
siadał! Powiesz mi w końcu po jaką cholerę tam szłaś?!-nie przestawał krzyczeć.
Ton jakim zwracał się do mnie przerażał
mnie.Nigdy z jego ust w moją stronę nie usłyszałam żadnego przekleństwa ani
żadnego krzyku.Jego klatka piersiowa unosiła się z zaskakująco szybkim tępię.Ręce ściśnięte mocno w pięść jakby gotowe do uderzenia.Każdy mięsień idealnie
napięty jakby gotowy do walki.Przerażało mnie to.
-może kurwa dlatego,
że chciałam ci pomóc do jasnej cholery!
-nie potrzebuje
twojej pomocy-sykną złowieszczo
-Logan kuuuurwa do
jasnej cholery! Nigdy nie wtrącałam się w twoje życie ale wczoraj widząc cię w
takim stanie serce rozlatywało mi się na kilka kawałków.Nie mogłam patrzeć jak
cierpisz.Chciałam pomóc.Ale ty oczywiście zamiast powiedzieć dziękuje, że się o
mnie martwisz to potrafisz nakrzyczeć na mnie.-mówiłam to tak szybko, że sama
do końca nie pamiętałam wypowiedzianych słów przeze mnie.
-po za tym ja też
byłam z Nicolą i to był nasz wspólny pomysł-dołączył się Miley za co byłam jej wdzięczna.
-gratuluje wam rozumu
bo macie go zero! kurwa klękajcie narody bo spieprzyłyście mi życie-powiedział
kopiąc kręcone krzesło które poleciało na biurku strącając wspólne zdjęcie
naszej trójki.
Wyszedł szybko ponownie trzaskając
drzwiami.Stałam w bezruchu patrząc na zbite szkiełko od ramki.Miley sama była w
szoku widząc to co przed chwilą się wydarzyło.Nogi u krzesełka kręconego które
było przywrócone do góry nogami kręciły się.To co zrobił przed chwilą Logan
przeszło jego samego siebie.Takie zachowanie idealnie odzwierciedlało naszego
podpitego ojca który nie miał więcej co wypić.Łzy ogarnęły moje oczy na wspomnieniami które cholernie bolały.Pierwszy widziany przeze mnie przejaw
agresji Logana cholernie mnie przerażał.Błagałam się w myślach by był to
pierwszy i ostatni jego raz.Miałam nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie
zdarzyło.Miałam też nadzieje, że nigdy wcześniej się to nie powtórzy.Do pokoju
wbiegła zaś zmartwiona krzykami opiekunka.
-co się
stało?-zareagowała bardzo szybko patrząc na lekko zdemolowany pokój
-nie, nic-uśmiechnęłam
się sztucznie chcąc ukryć brata przed karą.
-znowu
Logan?-zapytała patrząc na nasze przerażone miny
-znowu?-zareagowałam
szybko
-nic nie
wiesz?-zapytała opiekunka
-a powinnam?
-w ostatnim czasie
Logan pobił 3 chłopaków.Miał ci o tym sam powiedzieć.
-nic mi nie
mówił-zareagowałam błyskawicznie
-jak to się
stało?-zapytała Miley
-mamy szczęście,że w
szkoła jaki rodzice chłopaków nie wezwali policji bo skończyłoby się to
inaczej.Podkreślam.Jeszcze jeden taki wyczyn Logana i wyjeżdża do ośrodka-powiedziała
zmartwionym głosem wychowawczyni chłopaka która weszła do pokoju.
-od dawna się to
dzieje?-zapytałam
-pierwszy raz o jakim
wiemy zdarzył się miesiąc temu.
-czyli mógł pobić więcej osób?-dopytała Miley
-nic nie jest
wiadome.-odpowiedziała jedna z opiekunek.-psycholog stwierdził, że przestał
kontrolować ataki agresji.
-tak samo jak ojciec-mruknęłam sama do siebie
-co?-zapytała szybko
wychowawczyni Logana
-tak samo jak
ojciec.On także nie potrafił się kontrolować.Myśli Pani, że to może mieć jakiś związek? To geny?
-myślę, że ma to
jakieś powiązanie.Jak na razie Logan ma wizyty u psychologa.Jeśli to mu nie
pomoże i zdarzy się jeszcze taki incydent ma sprawę w sądzie i wylatuje do
osiemnastki do ośrodka.Nicola porozmawiaj z nim.Może ty coś wskórasz.
-oczywiście,
porozmawiam.Spróbuje
-tylko nie
dzisiaj.Dziś trzeba dać mu spokój niech się uspokoi.
-dobrze, porozmawiam
z nim jutro.Obiecuje
-posprzątajcie to i
wracacie do nauki-powiedziała opiekunka i razem w wychowawczynią Logana wyszły
z pokoju.
Opadłam na łózko zwijając nogi pod szyje.To
czego przed chwilą się dowiedziałam przerażało mnie.Szybko zamknęłam drzwi od
pokoju w międzyczasie odpalając ostatniego papierosa.Musiałam się jakoś
uspokoić.Choć wcale nie było łatwo.W głowie krążyło mi tysiące myśli.Dlaczego?
Jak to się stało? Przecież On nigdy nie był agresywny.Jak do tego mogło dość?
Czy to geny? Czy da się to jakoś opanować i wyleczyć? Oby, błagam oby dało się
z tym coś zrobić.Nie chce mieć takiego brata.
-Nicola!-krzyknęła
blondynka-a co jeśli Logan pobił Selene i zerwała z nim dlatego bo się go boi?!
-nieee nie! Logan by
tego nie zrobił
-tobie też by nigdy
tego nie zrobił a jednak.To co się wydarzyło przed chwilą jest przecież
straszne!
-ale nie miała żadnych siniaków.
-mogła je zakryć!
-błagam żeby to nie
było prawdą bo się zabije.Jejku jeszcze telefon mi musi dzwonić w takiej
chwili-powiedziałam słysząc dźwięk telefonu leżącego na półce nocnej który natychmiastowo wzięłam i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
*hej Nicola!-w
słuchawce usłyszałam radosny głos Louisa
*hej Louis! Coś się
stało?
*chciałem z Tobą
trochę pogadać na kilka tematów
*teraz?
*tak teraz jak
najszybciej!
*ok to gdzie się
spotkamy i za ile?
*teraz w domu
dziecka-na słowa które usłyszałam zaczęłam dusić się kaszlem, szybko podbiegłam
do okna i zobaczyłam stojący samochód a w nim Lou.-Nicola właśnie o tym musimy
porozmawiać.
*ok, chyba czas na
wyjaśnienia.Zapraszam pokój 414.
*dziękuje za chwilę
będę
*czekam-powiedziałam
dość niepewnie po chwili się rozłączając
-Kuuurwa!-wydarłam się
na cały pokój
-co jest? kto to
był?-zapytała szybko Miley
-No Louis.Za chwile
tu będzie.Wie o wszystkim ciekawa tylko jestem skąd-powiedziałam podnosząc
krzesło i po woli zbierając szkło z podłogi.
-Nicooola! Może czas
żeby w końcu dowiedzieli się prawdy.Jesteśmy normalnymi ludźmi, mieszkamy tylko
gdzieś indziej.
-błagam chociaż ty mi
teraz mnie praw kazań!
-będę bo ja i Josh
mieliśmy racje.Od razu powinni o tym wiedzieć a nie wpakowałaś w to mnie jak i
Josha.Po za tym teraz mogą się obrazić po czym wcale się nie zdziwię.
-pogadamy później,
dobraaa?
-życzę miłego
wyjaśniania Tomilsonowi.Podkreśl że ja nie mam z tym nic wspólnego.
-oczywiście mądralo a
teraz sprzątaj bo zaraz tu będzie!
-już jestem-wszedł
bez pukania Louis do pokoju uśmiechając się od ucha do ucha.Miałam nadzieje,że
nie będzie bardzo zły na mnie.Proszę Louis wyjaśnię ci to wszystko!!!
_____________________________________________________
Hej! wybaczcie, że
tak długo kazałam czekać na rozdział ale ostatnio mam tyle nauki i innych
spraw, że po prostu nie wyrabiam.Wiem, że jest krótki ale żeby napisać dłuższy
musiałabym zrezygnować z korków z matmy co jest niemożliwe! wybaczcie bo czeka mnie jeszcze jeden sprawdzian z matmy.
Do końca roku
rozdziały będą pojawiać się rzadko ponieważ czeka mnie poprawa ocen w szkole, nadrobienie
praktyk i wyprowadzka z internatu.Ale gdy rok szkolny się skończy postaram się
to wszystko jakoś wam wynagrodzić.W wakacje będę sidzieć w domu i się nudzić wiec będe pisać :)
Dziękuje, że
wytrzymujecie jakoś ze mną :)
za wytrwałość w
czekaniu :)
za przemilcznie
wszelkich błędów i niedociagnięć :)
Dziękuję z całego
serca za komentarzę, wyświetlenia,ankietę, pytania i wiele innych :) jesteście
niesamowici! :*
a teraz jak myślicie
Louis będzie zły czy nie? Od kogo Niall dowie się o tym wszystkim? Czy może już
wie?
Odpowiedz proszę w
komentarzach :) zachęcam i zapraszam na kolejny rozdział który nie mam pojęcia
kiedy się pojawi. Pappa kocham was :)