Dzień: 19.05.2012r. Niedziela.
Godzina 13:02
Miejsce: Dom dziecka, pokój Miley i Nicoli.
Od samego piątku nie raz próbowałam się do
niego dodzwonić.Na nic.Nie raz pisałam.Nie dostałam odpowiedzi.Długo żyłam ze
złudną nadzieją, że się odezwie.Na nic.Teraz dopiero zrozumiałam,że nie jest mi
obojętny.Zależało mi choć na zwykłym kontakcie z nim, choć moja wyobraźnia
chciała nas przed ołtarzem.Pomarzyć zawsze sobie można.Tego nikt nam nie
zabroni.Ja jednak czułam wielki żal w środku.Miley chyba nie chciała poruszać
tego tematu i prawić mi morałów bo widziała,że nie tryskam energią.
Blondynka
od samego rana leżała w łóżku
nadal jeszcze w piżamie i próbując uruchomić swojego laptopa którego się
nie
dało (chciałabym zwrócić uwagę,że jej rano trwa dopiero od godziny 12,
bo wtedy
dopiero się obudziła). Ja nie myśląc długo rzuciłam telefon na łóżko.Z
szafki wyciągnęłam czystą bieliznę,ubrania i ruszyłam do łazienki.Już po
niecałych
pięciu minutach czułam ciepłe spływające kropelki wody po moich
plecach.Dokładnie umyłam całe ciało i włosy.Po starannym wytarciu ciała
nałożyłam na siebie bieliznę i turban na głowę.Kolejnie starannie
nałożyłam na
siebie makijaż.Trochę mi to zajęło.Następnie wysuszyłam włosy, umyłam
zęby i
ubrałam się.Dzień był bardzo słoneczny więc postawiłam na skórzaną rozkloszowaną spódnicę i białą bokserkę.Po wyjściu z łazienki
zobaczyłam, że
obok Miley siedzi Logan.
-wczoraj nie mieliśmy
jak pogadać siostra-zwrócił się do mnie.
-właśnie zdziwiłam się w piątek jak Miley powiedziała mi, że siedzi z Tobą.Jakie jest w końcu
rozwiązanie tej sprawy?
-chciałem Cię
przeprosić.Poniosło mnie.Bo widzisz zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, żeby
na Nią nikogo nie nasyłał bo to i tak niczego nie zmieni.Z początku nie
wiedziałem o co jej chodzi.Opowiedziała mi całą historię.Miałem do was wielki
żal.Liczyłem,że pomiędzy nami jakoś się jeszcze ułoży.Teraz to już chyba nawet
nadzieje straciłem.
-powiedzmy, że
wybaczam.Każdemu się zdarza.Ale kurde Logan! Wiem,o tym, że to nie jest Twój
pierwszy raz.Miałeś mi o wszystkim powiedzieć, a w jaki sposób się o tym
dowiedziałam? Masz mi coś może do powiedzenia?
-przepraszam-powiedział
cicho
-to miłe z Twojej
strony ale liczyłam bardziej na wyjaśnienia.Pobiłeś trzech chłopaków!
-zasłużyli.
-ciekawa jestem w
jaki sposób.Hmm?
-Jeden próbował mnie
zniszczyć, drugi przystawiał się do Seleny, trzeci gnębił mojego kolegę z
klasy.
-nie można było
załatwić tego jakoś bez bójki?
-sami się o to
prosili.
-wiesz,że jeszcze
jeden taki wybryk..
-tak,tak
wiem.Wyjeżdżam do MOW-u -przerwał mi.
-chcesz tego?
-oczywiście, że nie!
-to dlaczego do tego
dążysz?
-wcale,że nie.
-mi się jednak
wydaję,że tak.
-to się nie powtórzy,
obiecuje.
-Logan nie mi obiecaj
tylko samemu sobie.Nie chce, żebyś tam wyjeżdżał i pakował się w kłopoty jest
Ci to nie potrzebne, dobrze o tym wiesz.Martwię się o Ciebie.I chce Ci jakoś
pomóc.Przeraziło mnie to co wydarzyło się wtedy.
-przepraszam- podszedł
do mnie i mocno mnie przytulił-to nigdy więcej się nie
wydarzy.Na pewno.-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-wierzę Ci.Myślę,że
Twoja historia się tak nie skończy.Selena ma jakiś problem.Tak mi się
wydaje.Nie jestem jasnowidzem,ale mam takie przeczucie.
-co chcesz zrobić?
-pogadam jeszcze z
Nią.
-to chyba nie ma
sensu.
-na pewno nic nie
zaszkodzi.
-lepiej powiedz mi
jak z tym blondynem?-specyficznie się uśmiechną.Chciał chyba szybko zmienić
temat.
-ma na imię
Niall.-zwróciłam grzecznie mu uwagę.
-więc jak z Nim?
Ops... przepraszam. Jak z Niallem- śmiał się więc zrobił to specjalnie
-nijak.Nie odzywa się.
-podoba Ci się?-nie
przestawał swojej gierki
-tego się chyba nie
da ukryć.Wiesz wydaje się dobrym człowiekiem, jest strasznie
przyjacielski.Chciałam bym go bliżej poznać.Ale cóż, zawsze muszę coś
spieprzyć.A Ty Miley też jakieś kłopoty miłosne? Nic się nie
odzywasz.-zauważyłam
-skąd
wiedziałaś.-zakpiła
-co się stało?-zapytał
się Logan
-zrobił mi wyrzut, że
w piątek na tym całym spotkaniu podrywałam Harrego.Twierdzi, że jest sławny i lecę na niego.Jak mam mu to wytłumaczyć?
-trójkącik pechowych
miłosnych zwierzeń-zaśmiał się Logan na co każdemu z nas wkradł się mały
uśmieszek na twarzy.
-kurde ja już się w
tym wszystkim pogubiłam-powiedziałam ciężko wzdychając
-nie tylko Ty-dodała
przyjaciółka
-na Twoim miejscu
bym.Hmm.. po prostu powiedział, że ta kłótnia nie ma sensu bo skoro wbił to
sobie w banie to, co byś nie powiedziała nie wybijesz mu tego .Następnym razem
nie bierz go ze sobą do chłopaków i tyle.
-następnym razem mnie
nawet tam nie puści.Chyba tak zrobię a jeżeli to nie pomoże, przestanę się
odzywać i może zrozumie swój błąd.
-to chyba dobry
pomysł- uśmiechnęłam się dodając przyjaciółce otuchy.-no dobra.A jakaś rada dla
mnie?
-wiesz gdzie
mieszka.To przejdź się do niego.Nic Ci nie zaszkodzi.A jeśli nie będzie chciał
nawet z Tobą rozmawiać to chyba czas odpuścić.
-nie lepiej
zadzwonić?-zapytał Logan
-myślisz, że nie próbowałam? Na nic-odpowiedziałam
-skoro tak, to
popieram Miley.
-chyba nie mam innego
wyjścia.Ktoś pali?-zapytałam wstając z łóżka.-to sama zapale-odpowiedziałam
słysząc jedynie ciszę.
Z
torebki wyjęłam papierosa i ruszyłam do
łazienki.Uchyliłam okno i odpaliłam fajka.Myśli nie dawały mi
spokoju.Czy to na pewno nie byłby zły pomysł?Nie wziął by mnie za
wariatkę?Jest jednak główne
pytanie, czy w ogóle wpuściłby mnie do domu? O to jest pytanie
dnia.Spróbować
zawsze warto.Boże nie wierzę, w to co robię!Angażuje się sama.Chyba nie
potrzebnie narobiłam sobie nadziei.Przestań! to jeszcze nie koniec tej historii! Idiotko zawalcz o "happy end"myślę, że czasami
warto.Przecież jesteś zawzięta.Ale czy w tych sprawach też jestem
zawzięta?
Przepraszam, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Przecież Ty nigdy nic
nie
wiesz!
Czy tylko ja tak mam, że jeśli poznaje
jakiegoś chłopaka i podoba mi się, snuje sobie piękna historię w której
kończymy na pięknej miłość? Mam zbyt bujną wyobraźnie.Nie jedna osoba mi to
powiedziała i chyba czas to w końcu przyznać.Przyznaje mam zbyt bujną
wyobraźnie!Pasuje wam? Dlaczego nie powiem tego na głos? Nie teraz, wyjdzie, że
gadam sama do Siebie. I tak nie jedna osoba mam mnie za stukniętą.Hmm .. może i
racja.Ale wracając do mojej sprawy.Nie, nie kupuje jeszcze welonu.Chyba, że
jako druhenki do ślubu Miley.Wraz mówię nie na temat.Tak dobrze to też czas
przyznać.PODOBA MI SIĘ I TO CHOLERNIE.Tak,tak Niall.A kto by inny? Jest nie
wiarygodnie przystojny.Gdy na początku patrzyliśmy z Miley ich zdjęcia bardziej względny był Zayn ale gdy zobaczyłam Nialla pierwszy raz od razu coś mną tknęło.Teraz gdy poznaje Jego charakter pociąga mnie coraz bardziej.Nie mogę
się pohamować.Co robić? I dlaczego moje myśli ciągle zaprząta właśnie ON?
Pomocy!
Miejsce:Ulica na której znajduje się dom Nialla Horana.
Godzina: 16.54
-to
tutaj-powiedziałam sama do siebie.
Właśnie stałam niedaleko posesji
Nialla.Przyszłam tu.Aż sama w to nie wierzę.Zastanawiam się tylko czy nie
zawrócić.Gdy pisałam do Louisa o moim pomyśle, stwierdził,że jestem świetna, że
się nie poddaje.Miley też twierdzi, że robię dobrze, zresztą tak samo jak
Logan.A co ja o tym myślę? Mam cichą nadzieje,że uda mi się to jakoś wyjaśnić.Wszystko
w środku wywracało mi się do góry nogami.Ręce trzęsły się jak jakaś
galareta.Jeju, dziewczyno co się z Tobą dzieje.Sama już chyba siebie nie
poznaję.Iść czy nie Iść, oto jest pytanie! Wszystko Mówi idź! No to idę, chyba
nie będę pół godziny jak głupia stała na tym chodniku i patrzyła się jak głupia
na przejeżdżające samochody.Wdech i wydech.Stoję już pod tymi
drzwiami.Delikatnie zapukałam do drzwi a następnie zadzwoniła
dzwonkiem.Cisza.Próbuje dalej.Pewnie nie chce mi otworzyć.Ale skąd może wiedzieć,że
to ja?Może podszedł cichutko do drzwi i wyjrzał przez wizjer? Tak na pewno się
spodziewał mnie! Jestem taka genialna.Dzwoniłam kilkanaście razy.Na nic.Cisza
jak makiem zasiał.Usiadłam na schodkach.I co dalej? Nie przemyślałam co zrobię
gdy Go nie będzie.Jestem bezsilna.Los to już chyba robi mi na złość.Wszystko
nie układa się po mojej myśli.Oczywiście wyjęłam telefon i napisałam do Miley.
"Nie ma Go.I co teraz? skończyły mi się opcje."Oczywiście z nerwów
musiałam zapalić.Wyciągnęłam kolejnego papierosa z paczki i odpaliłam go.Po
złapaniu kilku buchów usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. "Poczekaj
trochę.Jeśli nie wróci to wracaj do bidula.Spróbujesz jutro.Albo napisz do
Louisa" odpisałam szybko "nie chce go dręczyć.Poczekam chwile i
zobaczymy.Jak coś to się odezwę. Dziękuje :* "kolejne buchy i zgasiłam
peta.No i niby ile mam tu czekać.Minuty są jak wieki, lata.W dodatku siedzę jak
głupia na tych schodach w spódnicy.Jak się cieszę, że wzięłam czarną skórę bo tak
trochę się chłodno zrobiło.Jeszcze pięć minut i idę, to przecież nie ma
sensu.Czekać tak mogę nawet do jutra.
Przełomowe wydarzenia.Na podjazd wjechał
samochód.Jejku to chyba był On!Zaraz chyba zemdleje.Moje serce zaczęło bić sto
razy szybciej.A może dwieście razy szybciej? Nie no dwieście pięćdziesiąt
tylko.Oczywiście ze strachu.Zaparkował.O rany zaraz wysiądzie.No i wysiada.W
ręku trzymał reklamówkę chyba z zakupami a w drugiej skórzaną kurtkę.Dżinsowe
rurki,czarne trampki,biała podkoszulka z napisami.Ma chłopak gust, co tu dużo
mówić.Tym razem włosy w porządnym nieładzie.Ale też sprawiały,że wyglądał
słodko.Szybko wstałam na równe nogi.Chyba dopiero mnie dostrzegł.Nie cieszył się
z mojego widoku, był zaskoczony.Przynajmniej tak mi się wydaje.
-cześć-przywitał się.
-no
hej.Przepraszam,że tak Cię nachodzę ale chciałam z Tobą pogadać, oczywiście o
ile mnie wpuścisz.-Mówiłam gdy On otwierał drzwi kluczykiem
-mamy o czym
gadać?-zapytał dość oschle obracając się na chwilę w moją stronę
-wydaję mi się ,że
tak.Chce Ci tylko wytłumaczyć kilka spraw.Później dam Ci spokój.
-jak
chcesz.Wchodz- zaprosił gestem ręki.-nie mam w sumie nic do stracenia.
Zdjął buty a kurtkę powiesił na
wieszak.Ja zaś zdjęłam balerinki z nóg i powędrowałam do salonu.Blondyn wszedł
do kuchni.Na blacie rzucił torbę z zakupami i nalał wody do elektrycznego
czajnika.
-masz może ochotę na
kawę? Bo ja mam. Siadaj na kanapie.Rozgość się.-posłusznie wykonałam Jego
polecenie.Usiadłam.-Więc kawa?
-chętnie-powiedziałam
cicho
-może być
rozpuszczalna? Tylko taką posiadam.
-taka najlepsza-lekko
się uśmiechnęłam.
Chłopak szybko wrócił do kuchni.Dokładnie
widziałam to co robi.Wyjął dwie szklanki i nasypał do nich kawy.Z siatki z
zakupami wyją mleczka do kawy i jakieś ciastka.Ciastka wyją na talerzyk i
przyniósł do salonu stawiając na stoliku.Ponownie wrócił do kuchni i zalał
kawę.Wziął jeszcze dwie małe łyżeczki i przyniósł razem z kawą.
-aa jeszcze
cukier-powiedział cicho i wykonał czynność.W końcu usiadł na kanapie.Umrę zaraz
ze strachu.-więc o czym chcesz porozmawiać?-zapytał spokojnie patrząc na
mnie.Właśnie wlewał sobie mleczko do kawy.
-wiesz o czym.Nie
ukrywaj.-powiedziałam dość spokojnie
-incydent z
piątku?-zapytał nad wyraz spokojnie słodząc sobie kawę.Był strasznie spokojny
co doprowadzało mnie do szaleństwa.
-tak właśnie o tym
chciałam porozmawiać.Wiesz to nie tak miało wyglądać..
-nie musisz mi się
tłumaczyć-przerwał mi upijając łyk tej cholernej kawy
-nie pomyślałeś, że
może chce?
-dzieżka
sytuacja-westchną
-to nie tak miało
wyglądać.
-a jak? Kurdę nie
miałem ochoty tamtego wieczoru nigdzie wychodzić.Poszedłem tam tylko i wyłącznie
ze względu na Ciebie bo polubiłem Ciebie i to bardzo.I czego się
dowiedziałem?-był cały czas bardzo spokojny.
-że jestem z domu
dziecka-powiedziałam cicho
-ale nie chodzi mi o
to.Bardziej chodziło mi o to, że wszyscy wiedzieli tylko nie ja!
-tego dnia zadzwonił
do mnie Louis, że o wszystkim wie.Usłyszał rozmowę moją i Josha.Przyjechał do
bidula.Powiedział mi,że wszyscy oprócz Ciebie o wszystkim wiedzą.Powiedział
także, że Ty jedyny o tym nie wiesz i, że razem postanowili, że powinieneś
dowiedzieć się tego ode mnie.Zgodziłam się z tym.Wykorzystując moment chciałam
ich wszystkich przeprosić za to całe zamieszanie.Nie wiedziałem, że stoisz z
tyłu.
-aha.Czyli gdybym tam
nie stał nadal o niczym bym nie wiedział?
-chodzi o to, że
bałam się cholernie Twojej reakcji.Jak reszty.Nie raz chciałam wam to
powiedzieć, uwierz mi.Gdy Oni już wiedzieli, postanowiłam, że jak najszybciej
i Ty musisz się o tym dowiedzieć.
-dlaczego to wszystko
jest takie skomplikowane?
-to wszystko tylko i wyłącznie moja wina
-nie zaprzeczę.Ale po
co to ukrywałaś?
-wiesz.Nie każdy chce
się ze mną kolegować.Nie raz byłam olewana bo nie mam normalnej rodziny.Dzieci
raz nie chciały się ze mną bawić.Raz pisałam na poważnie z chłopakiem, gdy
napisałam mu całą prawdę nie odpisał mi i urwał ze mną kontakt.To trudne.Nie
wiedziałam jacy jesteście więc na początku powiedziałam o normalnej
rodzinie.Później zaczęłam brnąć w to kłamstwo i nie wiedziałam co mam
zrobić.Możę to dobrze,że tak się stało, bo nie wiem jak by to się dalej
potoczyło.
-ale my tacy nie
jesteśmy!
-teraz to wiem, ale
wtedy nie wiedziałam.
-jesteś jak każdy z
nas.Przecież to nie Twoja wina.
-jesteś w stanie mi
przebaczyć?
-dlaczego pomiędzy
nami wszystko się ciągle komplikuje? Nie mam pojęcia.Ale chyba trochę Cię
rozumiem.I kurde cieszy mnie to, że nie zostawiłaś tak tego i zawalczyłaś o tą
naszą znajomość.-uśmiechną się lekko co dodało mi otuchy
-nie odbierałeś
telefonów.
-to nie była rozmowa
na telefon-uśmiech nagle zniknął z Jego twarzy.
-dlatego przyszłam.
-bardzo dobrze
zrobiłaś.Myślę,że mogę dać tej znajomości jeszcze szansę ale myślę,że dobra
rozmowa nam nie zaszkodzi.
-jejku, nawet nie
masz pojęcia jak jestem Ci wdzięczna.
-już dobrze. A teraz
no chodź tu-powiedział wyciągając ręce.Szybko podeszłam do Niego i przytuliłam
go.Po chwili puścił mnie.-Nie wiem czy powinienem tak łatwo Ci to odpuścić,
ale przyznam,że nie lubię się z Tobą kłócić.-zaśmiał się-To co wtedy
powiedziałaś to prawda?-zapytał po chwili.
-o co chodzi?-zapytał
nie wiedząc o co Mu teraz chodzi
-chodzi mi o to,
wtedy w piątek jak wybiegłaś po mnie.
-że podobasz się mi,
o to chodzi tak?
-tak -powiedział
stanowczo.
-tak, chce Cię bliżej
poznać-serce mało mi nie wyskoczył.Nie sądziłam,że o to zapyta.Dlaczego o to zapytał?
-cieszy mnie
to -uśmiechną się dość nieśmiale- więc opowiedz mi swoją historię w końcu ja też
chce Cię bliżej poznać.
-chodzi Ci pewnie jak
znalazłam się w domu dziecka?
-nie tylko.
-wiec jestem ja i
Logan.Jesteśmy bliźniętami.Nasza mama przy porodzie zmarła.Miała do wyboru albo
nas albo Siebie.Widać chyba kogo wybrała.Wychowywali nasi dziadkowie i nasz
ojciec który był alkoholikiem.Gdy nasi dziadkowie umarli On był bardziej zajęty
piciem niż zajmowaniem się nami.Siedzieliśmy sami w domu,nie mieliśmy co
jeść.Sąsiedzi nas dokarmiali-uważnie mnie słuchał.-Pojawiła się pomoc
społeczna.Obiecywał im poprawę co oczywiście było nie możliwe.Zabrali nas
tam.Początki były trudne.Byliśmy nowym obiektem zainteresowań.Później jakoś
wszyscy się do nas przyzywczaili.Po roku pojawiła się Miley.Od razu się
dogadałyśmy.Po jakimś roku wzięłyśmy sobie razem pokój i tak jest do teraz.
-ciężka
historia-westchną
-to było kiedyś,
teraz już jest dobrze -uśmiechnęłam się
-a ojciec?odzywał się
do was?
-od tamtej pory go
nie widziałam
-przykro mi.
-mi nie.Nie chce go
znać, choć brakuje mi go.-postanowiłam wziąć się za tą kawę.Wlałam mleczko i
posłodziłam.Była dobra.-jest coś co powinieneś jeszcze wiedzieć.-przecież już
niczego nie ukrywam.
-straszne?-zapytał śmiejąc się
-trochę-także się zaśmiałam
-więc?
-yyy.no palę.Chyba powinieneś o tym wiedzieć.
-no i po co się
trujesz?
-to takie trochę
trudniejsze ode mnie.
-mam misję.Będę
musiał Cię tego oduczyć.-słodko się uśmiechną.-nie popieram tego.
-ciekawa jestem czy
Ci się uda!
-na pewno. Mi się
zawsze wszystko udaje-powiedział skromnie
-to zobaczymy.Może
spełnisz te misje od razu do Zayna
-całkiem dobry
pomysł.Jest coś co jeszcze powinienem wiedzieć?
-chyba już nie.Jestem
czysta.
-hahahha no to ja
chyba też jestem jak to powiedziałaś czysty.-zaśmiał się dość głośno.
-już się nie śmiej ze
mnie.!
-okej, okej.Bierz
ciastka chyba dobre.Przecież lubisz ciasta-powiedział biorąc jedno ciastko do
buzi
-pamiętałeś.A żebyś
widział,że się poczęstuje-powiedziałam biorąc z talerzyka-takie w miarę
są.-powiedziałam po ugryzieniu kęsa.
-lepszych w sklepie
nie było, uwierz.
-a w ogóle zapomniałam
zapytać czy moje ciasto było dobre?
-zjadłem tylko
kawałek bo resztę owalili chłopaki, twierdząc, że włożyli w to swój
wysiłek.Pyszne.Tak serio-mówił śmiejąc się chyba na wspomnienia.
-powiedzmy, że
wierzę.Wybacz telefon-powiedziałam biorąc z torebki dzwoniący sprzęt.
*halo?-powiedziałam
do słuchawki
*i jak?-zapytała
Miley- skoro nie przychodzisz twierdzę, że się znalazł
*nie mogę teraz
gadać, pogadamy w bidulu.
*czyli jest.A o
której wrócisz?
*nie wiem jeszcze
*wszystko ok?
*ależ tak.Sorki
naprawdę nie mogę gadać, pogadamy wieczorem, obiecuje.pa-i się
rozłączyłam.Będzie mnie czekał za to totalny opieprz.
-to tylko Miley,
martwi się o mnie-wytłumaczyłam towarzyszowi
-rozumiem-uśmiechną
się.Cudowny miał uśmiech.
-Kurdę już prawię
osiemnasta-zauważyłam z powrotem wkładając telefon do torebki.
-musisz się już
zbierać?-zapytał zatroskany
-jeszcze nie ale
niedługo tak.
-odprowadzę Cię
-to miłe z Twojej
strony, ale nie musisz
-nie pomyślałaś, że
może chce?
-dzięki- uśmiechnęłam
się
-nie masz za co.
-możemy już iść w
sumie bo muszę wstąpić po papierosy do kiosku-nieznacznie się uśmiechnęłam
-chciałem pojechać
samochodem.Ale do kiosku możemy gdzieś wstąpić.
-mam pomysł może
chcesz zobaczyć jak mieszkam?-zaproponowałam.
-mam czuć się
zaproszony?-lekko się wyszczerzył
-yhym..Tak właśnie
masz się czuć, więc jak?
-okej.Chętnie.Jeśli
nie sprawia Ci to kłopotu.
-przestań, czysta
przyjemność.
-więc ruszamy.
Oboje wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w
kierunku korytarza.Niall nałożył trampki i chwycił skórę.Ja nasunąłem tylko na
nogi balerinki.Szybko wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w kierunku samochodu a
następnie drogi.Czy właśnie o to mi chodziło? W końcu coś mi się udało.Czy
jestem z siebie zadowolona?Oczywiście, że tak.Tego właśnie chciałam.W końcu nie
męczą mnie wyrzuty sumienia.Od razu czuje się swobodniej.Teraz nie mogę niczego
spieprzyć.Chyba mam nauczkę na całe życie, że nie warto kłamać.Człowiek przecież
uczy się na błędach.Niezły kopniak w dupę.Należało mi się.
Jechaliśmy w ciszy.Niall uruchomił radio w samochodzie i cicho nucił.Ja siedziałam patrząc przez szybę.Masa przechodzących
ludzi.Wiele sklepów, domów,barów. Nie jestem chyba dobra w opisywaniu.Z resztą,
Londyn jak Londyn.Nic wielkiego.
-który dokładnie
kiosk?-usłyszałam w końcu
-może być przy Big
Benie.Mamy po drodze.
-oczywiście.W sumie
to tu staniemy, będzie najlepiej-powiedział, po czym skręcił na jakiś
parking.Zgasił samochód i wysiadł nakładając kurtkę.-prowadz- wskazał gestem
ręki.
-się robi szefie.
-a musisz kupować to
świństwo? nie możesz tego rzucić?-zapytał ze skwaszoną miną
-oj.. nie raz próbowałam.To nie jest takie łatwe jak Ci się wydaje
-spróbuj jeszcze raz.
-postaram się
-uśmiechnęłam się-to już nie daleko-powiedziałam przerywając chwile ciszy
-pewnie to ten
kiosk?-machną delikatnie głową
-nie, ten obok.W
tamtym mi nie sprzedają.
-upominają się o
dowód?
-tak, właśnie.I
dlatego tam nie chodzę.
-ok-lekko się
uśmiechną
-dzień
dobry-zwróciłam się do pani za okienkiem- poproszę złote Bensony
-dzień dobry,
oczywiście a mogę poprosić dokument potwierdzający tożsamość?-kurde. Inna baba
siedzi.Niech to szlak jasny trafi.Ciekawe co ja będę palić.
-to
podziękuje-odpowiedziałam grzecznie i odeszłam od okienka-idziemy, nie chce mi
sprzedać.-Niall szybko podszedł do okienka.
-złote Bensony
poproszę raz.
-a pan dowód ma?-boże
co za stare babsko.
-oczywiście- wyją
portfel i pokazał odpowiedni dokument
-mam wrażenie, że Pan
kupuje tamtej niepełnoletniej pani te papierosy.
-ja chce kupić u pani
papierosy.Nie powinno to panią interesować po co.Jestem pełnoletni i mogę
wszystko.Jeżeli pani mi nie sprzeda pójdę gdzie indziej, żaden problem.
-Bensony
proszę-podała mu papierosy a ten w zamian wyciągną banknot i odebrał resztę
-dziękuje, do widzenia.
-co będziesz
palił?-zaśmiałam się
-hahaha nie.Co za
babsko.Zagiąłem ją.
-to było świetne, muszę przyznać- zaczęłam się śmiać
-trzymaj te papierosy
no bo ja przecież palić ich nie będę.-podał mi małą paczkę
-poczekaj oddam Ci
tylko pieniadzę- powiedziałam chowając paczkę do torebki a wyciągając portfel.
-nie musisz-uśmiechną
się
-nawet mnie nie
denerwuj-mówiłam gdy kierowaliśmy się do auta
-ok-powiedział biorąc
pieniądze i chowając je do kieszeni.
Już po chwili ruszyliśmy ponownie w kierunku
domu dziecka.Musiałam trochę kierować Nialla bo nie wiedział gdzie się
znajduje.Raz nawet skręcił tam gdzie nie trzeba.Po prostu zrobił mi na złość i
nie posłuchał mnie.W dodatku puścił kierownicę a samochód zaczął zjeżdżać na
drugi pas.Gdy zaczęłam piszczeć chwycił kierownicę i sprowadził ciężki sprzęt
na właściwy tor.To było nie rozsądne ale przyznam trochę zabawne.Jego mina gdy zaczęłam piszczeć była bezcenna.Szkoda, że aparat w moim telefonie do niczego
się nie nadaje, ale przecież i tak bym nie zdążyła.Doszłam do wniosku, że
ryzykowałam bo nie wiedziałam jaka opiekunka miała dziś dyżur i czy wpuści
Nialla.W sumie było dopiero po osiemnastej.
-a tak w ogóle
wpuszczą mnie?-czytał w moich myślach?
-miejmy nadzieje, że
tak-zaśmiałam się
-najwyżej wejdę
oknem-wzruszył ramionami
-tu skreć- wskazałam
na prawo.-To jest właśnie ten budynek.
-które piętro
-te na samej górze
-boże, będę
potrzebował bardzooo wysokiej drabiny by tam wejść.
-spokojnie damy
radę.-powiedziałam jedno nogą na ziemi jedną w samochodzie- tędy proszę
-wskazałam na główne wejście.
Całym moim szczęściem obok mnie przeszła
Paula.Jedna z dziewczyn która pochowałaby mnie żywcem.Za co? Za dobry kontakt z
chłopakami z bidula.Ale czy ja zabiegam o ich względy? Nie.W sumie przez
ostatni czas gadam tylko z Loganem i Paulem.To one ostatnimi czasami chodzą do
płci męskiej naszego bidula.Ale i tak ukatrupiłaby mnie jakby tylko mogła.Wraz
ze swoimi dwiema przyjaciółkami.Ja jakoś nigdy nie sprawiałam jej jakiś kłopotów.Przynajmniej
tak mi się wydaje.Nie, jestem tego pewna.W sumie dużo zła jest też o to, że
kiedyś jej brat latał do mnie a do Miley chłopak który jej się podobał.Ale czy
ja im kazałam? No właśnie, nie.Ale tej dziewczyny nie da się chyba
zrozumieć.Przynajmniej ja nie potrafię jej zrozumieć.I nie próbuje nawet, bo to
nie ma najmniejszego sensu.Oczekiwała chyba, że Niall obejrzy się za nią bo wypiela cycki do przodu i kręciła tyłkiem.Nic jej to nie dało.
Po niedługiej chwili znajdowaliśmy się na górze w pokoju wychowawców.Schody które przemierzam codziennie po kilka razy
zostały przeklęte przez Nialla.Podziwiał mnie, że wytrzymuje jakoś.A mam inne
wyjście? Windy nam na pewno nie zamotują.
-dzień dobry.Czy
kolega może na trochę do mnie przyjść?
-witaj Nicola.A na pewno kolega?-lekko się zaśmiała
-tak na pewno.Więc może?-lekko uśmiechałam się by się podlizać.
-ma być
grzecznie!-puściła nam oczko
-oczywiście, że tak
będzie-odpowiedziałam i od razu ruszyłam na przeciw do kuchni.
-to wasza kuchnia?
-tak.Główne posiłki
jemy na stołówce a tu robimy sobie coś do jedzenia w międzyczasie gdy jesteśmy
głodni.Trzymaj szklanki-podałam uprzednio wyciągając je z szafki.Od razu z
lodówki wyciągnęłam sok w dzbanku.-ruszamy do pokoju.
-który?
-414, na samym końcu.
Reszta drogi była przepełniona ciszą
pomiędzy nami.Weszliśmy do pokoju który oczywiście wcześniej otworzyłam
kluczykiem.Dzbanek położyłam na biurku i wzięte szklanki od Nialla.Pokój zamknęłam od środka.
-chcesz mnie tu
przetrzymać?-zaśmiał się.
-chce zapalić o ile Ci
to nie przeszkadza.
-zobaczymy.A możesz
tu palić?-trochę się zdziwił
-nie powinnam
ale...-nie dokończyłam tylko się zaśmiałam
-tak też myślałem.
-ryzykujesz i wchodzi
do łazienki?-ruszyłam lekko brwiami na dodanie małego efektu
-a tam też mnie
zamkniesz?
-a chcesz?
-wolałbym czuć się
bezpiecznie
-czyli pewnie nie
-a wiadomo czy nie
gryziesz, czy coś?
-połykam w całości!
-właśnie o tym
mówiłem-rozmowa żenująca ale śmiać mi się chciało.
Po chwili Niall siedział na krzesełku w
łazience a ja paliłam przy uchylonym oknie.Prawił mi morały.Ale chyba
spodziewałam się tego.Jakoś nawet mnie to nie zdziwiło.Co tu dużo mówić byłam
na to przygotowana.Może w końcu przydałoby się coś zmienić w swoim życiu i
zacząć od rzucenia tego świństwa.Dobra myśli, szkoda tylko, że gorsza do
zrealizowania.
-to Kris?-patrzył na
zdjęcie na którym znajdowała się Miley i Kris.Rozglądał się po pokoju oglądając
wiszące zdjęcia na ścianie w małych antyramach.
-yhym.A to...-nie
pozwolił mi dokończyć.
-Ty, Miley i
Logan.-odpowiedział spokojne
-skąd
wiedziałeś?-zapytałam choć odpowiedź była jasna
-to nie było
trudne.Jesteście podobni.
-każdy to mówi
tylko,że ja całe szczęście nie widzę tej podobizny
-jest czego żałować
-gustujesz w
chłopakach?
-każdej nocy-zaśmiał
się.Nagle zatrzymał się przy mojej szafce nocnej.Do ręki wziął ramkę ze
zdjęciem.-Podobna była do was- oczywiście to było zdjęcie mojej mamy.
-chociaż tyle mi po
Niej zostało- uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć drzwi.W końcu może przyjść
wychowawczyni zobaczyć co robimy a gdyby drzwi były zamknięte mogła by sobie
coś pomyśleć, a nie chciałam tego.
-ładnie tu
macie-stwierdził obkręcając się dookoła patrząc na pokój.
-nie narzekam.-usiadł na łóżku a ja postanowiłam usiąść koło niego.-co robimy?-zapytałam
-nie narzekam.-usiadł na łóżku a ja postanowiłam usiąść koło niego.-co robimy?-zapytałam
-nie mam zielonego
pojęcia.-wyją telefon i zaczął coś przeglądać-mmm.Słuchaj kumpel pyta się czy
we wtorek nie chciałbym iść do kina bo on i jego dziewczyna idzie.
-i co w związku z tym
?-zaśmiałam się delikatnie
-nie chcesz wybrać
się ze mną.Sam przecież nie pójdę.
-podwójna randka? Tak
mam to odebrać?
-zależy czy
chcesz.Może to być też zwykły koleżeński wypad do kina.
-zależy co
proponujesz?
-hmm.randkę ale
jeśli...
-jasne, z chęcią
pójdę-przerwałam mu nie czekając na dalszą część.On tylko się uśmiechną.
Czy dobrze zrobiłam? Chyba za bardzo
naskoczyłam na tą całą randkę ale chyba nie przeszkadzało mu to.Był
zadowolony.Boże idę z Niallem na randkę.Jejku jak to brzmi.Już nie mogę
doczekać się wtorku.To może być piękny dzień.Musi być.Ciesze się jak mało
dziecko.Od jakiś czterech miesięcy czyli od czasów Mata nie wychodziłam na
żadne spotkania typu randki czy coś w tym stylu.A tu? Akuku.Czy na pewno to nie
jest sen?Ała! Uszczypnięcie się w rękę uświadomiło mi, że to nie jest to o czym
myślałam.To realia.
Przed randką z nieziemskim blondynem
zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do randki i skonsultuj się z lekarzem
lub farmaceutą gdyż może spowodować to omdlenia, przyspieszeni akcji serca bądź
po prostu zgon na miejscu.
Jest gorszy problem.W co ja się ubiorę??? KATEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
***
Perspektywa Louisa.
Dzień: 19.05.2012r. Niedziela.
Godzina: 21:07
Miejsce:Nando's.
-no stary gdzie Ty
byłeś!-krzyczał za stolika Zayn do wbiegającego Nialla.
-długo
czekaliście?-zapytał dosiadając się i biorąc menu do ręki.Pewnie weźmie i tak
to co zawsze.
-niby nie, ale może
byś powiedział co było powodem Twojego spóźnienia?-zapytałem choć
podejrzewałem.Nicola u Niego była.Nawet
zapomniałem powiedzieć o tym chłopakom.Byliśmy we trójkę.Ja, Zayn i Niall.Harry
miał inne plany a Liam po prostu był z Danielle.
-długa
historia-odpowiedział krótko.
-mamy czas.Louis
napisał o spotkaniu to przyszedłem bo nie miałem nic innego do roboty.Nudziłem
się przed tv.
-Nicola u mnie
była-widać, że bał się naszej reakcji.Chyba potrzebował rozmowy i rady.
-iiii?-zapytałem
-byłem w
sklepie.Podjeżdżam po dom.Idę z zakupami a patrzę, że Ona siedzi pod moim
domem.Zrobiło mi się trochę jej szkoda ale postanowiłem być twardy.
-no i o to
chodzi-pochwalił go Zayn
-prosiła mnie o
chwilę rozmowy.Powiedziałem,że nie wiem czy mamy o czym rozmawiać.Chciała
wyjaśnić, zgodziłem się.Zrobiłem kawę i zaczęliśmy gadać.Powiedziała mi
wszystko.
-i co wybaczyłeś
jej?-zapytałem natychmiastowo.
-a powinienem?-zapytał dość zmieszany.
-a co zrobiłeś?-mina
Zayna była trochę zażenowana.Nie pamiętał jak to było gdy kręcił z Perrie?
-coś podać?-podeszła
znana nam kelnerka do nas.
-ten sam zestaw co
zawsze dla wszystkich-odpowiedział Zayn na co kelnerka przyjęła
zamówienie.-Więc?-niecierpliwił się.
-tak.Wybaczyłem jej.0bedny
zawstydził się.
-i bardzo
dobrze!-pogratulowałem
-nie byłbym taki tego
pewnien- zaprotestował Mulat na co mina Nialla zbladła.
-co?-zapytałem niedowierzająco
-za łatwo jej to
przebaczył.Lubię ją i to bardzo.Miła dziewczyna ale... trochę przesadziła.
-sam gdy się o tym
dowiedziałeś, powiedziałeś, że nie masz jej tego za złe bo ją
rozumiesz.-przypomniałem mu.
-to trochę inna
sytuacja-zmieszał się
-nie Zayn.Dokładnie
taka sama.Ona się bała.Rozmawiałem z Nią.Nie wiesz ile przeszła ile ludzi ją
wyśmiało.Mówiła,że dzieci nie chciały się z nią bawić.Cierpiała przez wiele
lat.Bała się nas, bo nas nie znała.Myślała że jesteśmy sławni, bogaci i ją
wyśmiejemy.Później nas poznała i nie wiedziała jak z tego wybrnąć.
-Niall ma
racje-poparłem go.
-Sam nie wiem.
-Stary, gdyby to
Perrie miała taką sytuacje to byś na pewno jej wybaczył.Jestem tego pewien -nie
dawałem za wygraną.Dokładnie rozumiałem Horana.Sam nawet nie wiem
dlaczego.Chciałem, żeby w końcu był szczęśliwy.
-pewnie tak
-przyznał.
-więc zrozum jego.
-no okej chyba
rozumiem.
-chłopaki nie
potrafiłem inaczej.No nie i tyle! Gdy mi o wszystkim powiedziała po prostu mnie ścieniło.Boże jest taka młoda a tyle już przeszła.Więc starałem się postawić w
jej sytuacji i nie mogłem zrobić inaczej.Trochę nasza znajomość źle się zaczęła.Najpierw ja.Dała mi szanse.Teraz Ona.Też jej dałem.Jeżeli coś jeszcze
się wydarzy poważnego to to nie będzie miało sensu.Ale jak na razie chce
walczyć o Nią.Jest boska.Śliczna, mądra,miła pomocna.Po prostu ją uwielbiam.Nie
chce jej stracić -wyjaśnił co mnie zaskoczyło.Nigdy czegoś takiego nie usłyszałem z Jego ust.Cholera! Horan jest romantyczny.
-moim zdaniem
zrobiłeś bardzo dobrze.Daj temu szanse.Zawsze warto spróbować niż później
żałować, że się nie spróbowało.
-zaprosiła mnie też
do Siebie.Jej nie zależy na mojej sławie.Widzę to.Ona jest inna.
-też to zauważyłem po
rozmowie z Nią.Ona za dużo cierpiała, żeby ranić kogoś bo dokładnie wie co to
znaczy-dodałem.Widać, że na te słowa strasznie się uśmiechnął.Zayn nadal nic
nie mówił.
-proszę zestawy-podała
kelnerka na co wyjąłem banknot i od razu zapłaciłem.Oczywiście, żaden z nich
nie ruszył się do zapłaty.Mongoły.
-dziękujemy -uśmiechnąłem
się przyjaźniej i spojrzałem na zestaw.Wyglądał smakowicie.Zayn już się za
niego zabrał.
-i co teraz?-odezwał
się w końcu pytając Nialla.
-idziemy we wtorek do
kina.Idzie Math ze swoją.
-podwójna
randka?-uśmiechnąłem się
-tak.Oboje to
ustaliliśmy.Zapytałem ją wprost czy wtedy, gdy pobiegła za mną i powiedziała
mi, że to wszystko dlatego, że się jej podobam było prawdą.Powiedziała, że
tak.Kurwa jestem szczęściarzem.
-w takim razie nie
spieprz tego -uśmiechną się Zayn.Pierwszy raz dzisiaj powiedział coś mądrego!
-jak myślicie dobrze
robię? Potrzebuje waszej porady.Dawno z nikim nie kręciłem.-zapytał trochę
zawstydzony.
-Pisz do niej,praw
jej komplementy.Zachwycaj i zaskakuj ją.Spotykaj się.Żądz delikatny.To
wszystko.-uśmiechnął się Zayn przeżuwając coś w buzi.
-a całowaliście
się?-zapytałem.Byłem po prostu ciekawy.
-nie.Miała kiedyś
kogoś kto chciał ją wykorzystać.Więc nie chce się spieszyć i chce jej pokazać,
że nie jestem taki sam i że nie chodzi mi o sex tylko nią.
-jesteś
romantyczny-zakpił Zayn.
-to chyba dobrze co
nie?-zaśmiał się Niall- dobra ja się już wypowiedziałem kto teraz?-zaśmiał się.
-pewnie
Zayn- zawołałem szybko.
-to jak z
Perrie?-zapytał Niall.
W Nando's siedzieliśmy jeszcze jakąś
godzinę.Zaczęła się długa rozmowa o Perrie i Zaynie.Chłopak cierpiał trochę bo
dziewczyna rozwijała swoją karierę i dużo czasu jej to zajmowało.Oboje mieli
miliony spraw na głowie, ale ponad to zawsze wygrzebali trochę czasu dla
siebie.To było takie kochane.
Kolejnie gadka przeszła na mnie i Elanor..My
mieliśmy trochę więcej czasu do spotkań.Tez miałem dużo spraw do załatwienia
ale Elanor studiowała i ona za to miewała więcej czasu.Boże jak ja Ją kocham.Na
samą myśl o Niej tęskniłem.Szybko wyciągnąłem telefon. "Śpisz kochanie?
:*"Wysłałem do mojej cudownej dziewczyny.